Na ile powieściowy Arek jest zagadką dla czytelników, a na ile zagadką dla samego siebie?
Aktualizacja: 26.10.2016 16:32 Publikacja: 26.10.2016 16:32
Na ile powieściowy Arek jest zagadką dla czytelników, a na ile zagadką dla samego siebie?
Daniel Koziarski: Arek jest trochę przeciwieństwem Marcina. To człowiek, który niewątpliwie osiągnął zawodowy sukces, ale zarazem facet, w życiu którego nastąpiło pewne przesilenie, wynikające ze znużenia. Być może najlepsze lata ma już za sobą. Arek błądzi, jakby sam nie wiedział, czego chce od życia. Strzeże swoich tajemnic, ale i odsłania się. Ma oczy szeroko otwarte na świat, a zarazem jest w swoim domu tyranem, niepotrafiącym, a może niechcącym wyciągnąć najbardziej oczywistych wniosków.
Czy powinniśmy usprawiedliwiać powieściową Martę? Czego brakuje w jej małżeństwie?
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Powiem szczerze, że ta postać wzbudzała u mnie szereg sprzecznych uczuć. Bo gdybym chciała nadać jej trochę własnych cech, już dawno widziałabym Martę spakowaną, zostawiającą męża, który traktuje ją jak mebel i zostawiającą życie, w którym nie jest w stanie zaznać szczęścia. Jednak Marta trwała w tym związku pozbawionym sensu i próbowała radzić sobie z tym, jak mogła. Czy droga, którą poszła, jest właściwa? No cóż, czekam na reakcje czytelników.
Stawiacie diagnozy, ale i zarazem wtaczacie sporo toksyn do powieściowych małżeńskich organizmów. Jak myślicie, jak na tym eksperymencie wyjdą Wasi czytelnicy?
Daniel Koziarski: Nasi bohaterowie to ludzie z krwi i kości, a nie manekiny, które chcemy przeczołgać na potrzeby powieści. Nie chcemy być wrednymi dekonstruktorami życia czy podglądaczami i odsłaniaczami patologii. Nie wpompowujemy na siłę trucizny do zdrowych organizmów małżeńskich, żeby zakwestionować sens relacji dwojga ludzi. Opowiedziane przez nas historie są jednocześnie abstrakcyjne i uniwersalne. Świat emocji, toksykologia związków nie zależą aż tak od statusu społecznego jak od charakteru osób je tworzących. Chcemy czytelnikiem i jego emocjami wstrząsnąć i zostawić go z kilkoma ważnymi pytaniami. Bo niektóre pytania lepiej postawić wcześniej niż później. W życiu nie ma co zdawać się na przypadek ani celebrować złą „małą stabilizację”. Bo kiedy wszystko runie z hukiem, na jakieś zdrowe konstatacje będzie już zdecydowanie za późno.
Agnieszka-Lingas Łoniewska: Zamiarem powieściowym jest właśnie pozostawienie czytelnika w pozycji „oczekującego”. Ma trwać w zawieszeniu, przetrawiając to wszystko, co stało się jego udziałem, analizując i rozpamiętując na nowo losy bohaterów. O to w tej złożonej historii chodzi. Aby przeżyć ją do końca, nie zapomnieć tak szybko i dojrzeć kilka prawd, które udało się nam tam zawrzeć. Życie jest zbyt krótkie, aby pod przykrywką układności i wizerunku zewnętrznego pozwalać kolejnym dniom umykać w poczuciu niespełnienia i braku akceptacji. Bo czasami kończy się to tylko niesmakiem i niemożnością spojrzenia we własne odbicie w lustrze, ale może to też mieć taki finał, jaki pojawił się w naszej powieści. A to już nie będzie nic dobrego.
Dlaczego, według Was, warto sięgnąć po tę powieść?
Daniel Koziarski: Osobiście zawsze byłem zwolennikiem literatury środka – jako autor i czytelnik. Książek, które nie są pisane dla krytyków czy wąskiej grupy fascynatów i potakiwaczy, z drugiej zaś strony nie schlebiają tanim gustom, czy nie realizują nudnych schematów. Książek, które dobrze się czyta, ale z których zarazem wynosi się coś dla siebie, które wzbudzają jakąś głębszą refleksję. Wbrew pozorom, mimo bogatej oferty wydawniczej – takich publikacji, jeśli idzie o polską literaturę, nie ma zbyt dużo. Mam nadzieję, że „Zbrodniami pozamałżeńskimi” wzbogaciliśmy z Agnieszką tę ofertę.
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Jest to historia o ludziach, o różnych zbitkach charakterologicznych, niepozbawiona elementów obyczajowych i psychologicznych, czyli opowieść o życiu, takim obok, które czasami obserwujemy może i z zazdrością, nie wiedząc, jak jest naprawdę. „Zbrodnie pozamałżeńskie” to historia, która może być interesująca zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, skłaniająca do refleksji, cyniczna i niekiedy irytująca. Taki zestaw na pewno wzbudzi u czytelników szereg emocji, a jeśli pojawi się złość na autorów - tym lepiej.
Czy duet Łoniewska-Koziarski to jednorazowa akcja czy stałe przedsięwzięcie? Macie zamiar pisać kolejne wspólnie książki?
Agnieszka Lingas-Łoniewska: W tej chwili pracujemy nad kolejną powieścią, zbliżoną gatunkowo do thrillera. Nie planujemy niczego z dużym wyprzedzeniem, ponieważ pisanie to praca twórcza, sztuka, a w sztuce liczy się często impuls, instynkt i nieco szaleństwa.
O czym będzie Wasza nowa książka?
Daniel Koziarski: Kolejna wspólna książka to w jakimś sensie, choćby ideowym, kontynuacja „Zbrodni pozamałżeńskich”, z drugiej zaś całkiem nowa rzecz. Nowy koncept formalny, nowe postaci, więcej dynamiki, mniej zagęszczonego psychologizowania. Z dość nietuzinkowym seryjnym mordercą i niezdrowo pokręconymi, niebezpiecznymi (dla siebie i otoczenia) ludźmi w tle. Mamy zamiar pomieścić tam i ludzkie dramaty, i trochę szyderstwa z konwencji, i sporo zaskakujących zwrotów akcji.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: rp.pl
146 zgłoszeń, gorące obrady jury składającego się z dziesięciorga przedstawicieli i przedstawicielek najbardziej...
Znana niemal wszystkim Polakom spółka, która w piątek zainaugurowała obchody swego 70-lecia, to już firma techno...
Cały cywilizowany świat musi powstrzymać Rosję. To wojna cywilizacyjna – mówił w 2014 roku w rozmowie z „Rzeczpo...
Standardowe ubezpieczenie nieruchomości chroni dom lub mieszkanie przed takimi zdarzeniami, jak pożar, zalanie,...
Dzięki Funduszom Europejskim dla Polski Wschodniej (FEPW) firmy z tego regionu mają nowe możliwości na finansowanie innowacyjnych pomysłów. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) oferuje startupom w Polsce Wschodniej dostęp do siedmiu Platform startowych, które dają realne wsparcie lokalnych biznesów i zwiększenie konkurencyjność przedsiębiorstw. Są to partnerstwa ośrodków innowacji dające darmowe, kompleksowe programy wsparcia startupów od momentu rejestracji spółki.
Robotyzacja procesów budowlanych przestała być futurystyczną wizją. Staje się realnym narzędziem, które można zastosować tu i teraz. Na współczesnym placu budowy rola człowieka będzie się zmieniać – mówi Mirosław Rzeszutko, Head of Product Management w firmie wienerberger.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas