Granitowy chodnik został ułożony tuż przed Bożym Narodzeniem na prośbę rektora akademickiego kościoła św. Anny ks. Bogdana Bartołda. Dzięki temu warszawiacy nie musieli brnąć w błocie i budowlanym bałaganie, żeby obejrzeć świąteczną szopkę.
Teraz przechodnie obserwujący remont Traktu Królewskiego przecierają oczy ze zdziwienia. Przed kościołem św. Anny straszy dziura o powierzchni prawie 300 mkw. Granitowe płyty – jeszcze niedawno tworzące deptak, na którym życzenia odbierali nowożeńcy – leżą ułożone w sterty, po 5, 6 płyt w każdej. Co się stało?
– Ten fragment deptaka został zdemontowany w ramach reklamacji – mówi rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich Urszula Nelken. – Płyty się odkształciły i nie trzymały standardu. Nie mogliśmy się zgodzić na taką nawierzchnię, i to w sąsiedztwie pl. Zamkowego – wyjaśnia.Jak się dowiedzieliśmy, granitowi nie przysłużyła się grudniowa aura (w czasie montażu dni były ciepłe, ale w nocy temperatura spadała poniżej zera).
Ks. Bartołd był wczoraj w rozmowie z „Rz” nieco zakłopotany z powodu problemów z deptakiem. Jednocześnie chwalił dobrą wolę wykonawcy.
– Szopkę w kościele św. Anny obejrzało kilkanaście tysięcy osób. Gdyby ten tłum wiernych nanosił ziemię i cement z budowy, mogłaby zostać uszkodzona zabytkowa posadzka – twierdzi proboszcz.