Restauracja Le Regal to miejsce otwarte niedawno przy KEN. Chce przypominać jednocześnie i francuskie bistra Paryża, i tamtejsze kawiarnie. Wystrój nie przypadł mi do gustu, mimo że poszczególne elementy scenografii są wyraziste, nie składają się w całość. Muszę się tu jednak przyznać, że nie cierpię realistycznych scenografii w knajpach z narodowymi kuchniami. Jest to formuła, która dawno się już wyczerpała i brak jej energii.
W Le Regal wszystko coś udaje. Jest stylizowana latarnia, bruk zamiast parkietu, fototapeta z perspektywą ciasnej paryskiej uliczki, maleńkie stoliki, a przy nich brązowe tonety. Nad głowami jeszcze sufit w kolorze nieba.
Wszystko na próżno. Nie da się odtworzyć najwspanialszych miejsc, w których jedliśmy. Próby tylko wzbudzają moją nieufność. Skoro nie oddamy autentycznego charakteru miejsca, to jak odtworzymy autentyczną kuchnię? Tę niepewność rekompensuje obsługa. Od wejścia wyczuwam, że jest bardzo oddana gościom.
Menu otwierają nieśmiertelne potrawy klasycznej francuskiej kuchni. Zaczynamy więc od entrees, czyli miski ślimaków w skorupach podanych w kąpieli z pietruszki, bazylii, czosnku i masła. Skorupy aż lśnią i apetycznie pachną. Towarzyszy im zestaw ułatwiający wyciąganie cennych ciałek z muszli: maleńki widelczyk i szczypce. Ślimaki są przyrządzone uczciwie, mięso jest soczyste i nieziemsko aromatyczne. Zapewne i te mięczaki to egzemplarze, których Francuzi nie hodują, ale skupują głównie z Niemiec, Czech albo Turcji. Omastę wyławiam do ostatniej kropli kawałkami bagietki. Pycha.
Dobrze też są przyrządzone żabie udka – jędrne mięso obtoczone jest w tartej bułce i usmażone na maśle, aż chce się je chrupać do ostatniej kosteczki. Do wytarcia palców podano niewielką miseczkę z wodą i płatkami ognistoczerwonych róż. Nie zabrakło też obowiązkowego spoistego i aromatycznego pasztetu foie gras z gęsich wątróbek.