[b]Rz: Kiedy ruszałyście do finału, kto był pani faworytką?[/b]
Justyna Kowalczyk: Petra Majdić. Powiedziałam to zaraz po jej wypadku. Zobaczycie ona to jeszcze wygra, twierdziłam. To twarda dziewczyna, przeciwieństwa ją tylko wzmacniają.
[b]Pani już wcześniej mówiła, że trasy są tu niebezpieczne...[/b]
Bo są same zakręty i zjazdy. Na poprzednich igrzyskach było inaczej, ale tu ktoś sobie wymyślił właśnie takie i cóż było robić. Siąść i płakać? Kiedy dzień przed finałem sprintu spotkałam delegata FIS, Słoweńca, mówiłam mu o tym, ostrzegając, że będą wypadki. On tylko wzruszył ramionami. No i stało się. Padło na Petrę.
[b]Ten wyścig miał wyglądać, jak wyglądał?[/b]