Nie wiem, na czym stoję. Menedżer niby powtarza, że chciałby mnie na stałe, bo się sprawdziłem i pasuję do jego koncepcji gry, ale nie idą za tym żadne konkrety. Trochę się nie dziwię, na razie nie ma czasu na rozmowy. Gramy ciągle, nie ma przerwy, mecz, odpoczynek, trening, znowu mecz. W lutym zagrałem w siedmiu spotkaniach, ciągle bolą mnie nogi. Nie narzekam, bo wiem, że taki wybrałem sobie zawód, ale proszę mi wierzyć, że Championship nie da się porównać z tym, co było na polskich boiskach. Tam nikt się nie oszczędza, tak samo często jak o dobrym podaniu trzeba myśleć o tym, jak uniknąć niebezpiecznego wślizgu rywala. Podobnie jest na zajęciach w klubie, tu każdy walczy o swoją przyszłość. O przyszłość klubu też, na dzisiaj Nottingham ma naprawdę duże szanse, by awansować do Premiership.
[b]Te siedem meczów w lutym przeszkodzi czy pomoże w dobrym występie przeciwko Bułgarii?[/b]
Mam przewagę nad kolegami z ligi polskiej. Są też takie rozgrywki, które po przerwie zimowej w ogóle jeszcze nie ruszyły. Ja jestem w rytmie, piłka mnie słucha, ale – z drugiej strony – nogi mam tak obolałe, że po przyjeździe do Polski półtorej godziny leżałem na masażach. Trener Smuda sześć razy wchodził do pokoju, a fizjoterapeuci ciągle ze mną pracowali.
[b]W Anglii strzela pan efektowne gole, w reprezentacji się jeszcze nie udało.[/b]
W Anglii też się zaciąłem, a był taki moment, że wpadał do siatki każdy strzał. Ostatnio trener powtarzał mi, że teraz na pewno się przełamię, ale, niestety, nie udało się. Ważne są jednak także asysty. A gdybym strzelił gola w reprezentacji, to nie wiedziałbym nawet, jak się cieszyć. Pamiętam, że po pierwszym golu w Nottingham też nie wiedziałem. Tak się zdziwiłem, że nie wiedziałem, co robić.
[b]Trener Smuda często przerywał treningi, coś panu tłumacząc. Nie rozumie pan nowej taktyki?[/b]