Rozporządzenie wymagające specjalnych zezwoleń dla osób z tzw. rodzin zaprzyjaźnionych weszło w życie dwa tygodnie temu. Jednak dopiero wczoraj odbyło się w tej sprawie spotkanie szefów placówek opiekuńczych.
– Na początku stycznia wspólnie ustalimy, jak taka kwalifikacja ma przebiegać. Ale przed tymi świętami Bożego Narodzenia żadnych szkoleń nie będziemy już prowadzić – zapowiada szefowa ośrodka adopcyjno-opiekuńczego Elżbieta Podczaska.
Rodzina zaprzyjaźniona to taka, która odwiedza dziecko systematycznie, zabiera je na święta, weekendy, wakacje. Przy każdym domu dziecka jest zazwyczaj od kilku do kilkunastu takich, jak nazywają ich podopieczni, cioć i wujków. Ale przed świętami ustawia się kolejka dobrych Mikołajów, po dzieci zgłasza się nawet po kilka osób dziennie.
– Takie szkolenia czy inspekcje w domach na pewno nie wystraszą stałych opiekunów, ale nowych mogą zrazić – twierdzi s. Halina z Domu Dziecka Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek w Białołęce. Podobne obawy ma szefowa Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie Jolanta Sobczak. – Ale z drugiej strony osoby, którym dajemy dziecko pod opiekę, powinny być sprawdzane – dodaje.
– Jeśli ktoś traktuje swój kontakt z dzieckiem odpowiedzialnie, to szkoleniami się nie zrazi – twierdzi natomiast Waldek Kaska, który od dziewięciu lat wraz z żoną opiekuje się kilkunastoletnią dziewczynką z domu dziecka w Białołęce. – Przecież to dla dobra dziecka. A dodatkowa wiedza np. psychologiczna zdobyta na ewentualnych szkoleniach przyda się zwłaszcza osobom, które dopiero zaczynają taką działalność.