Przyznam, że sam obejrzałem go dwukrotnie, zanim przemówił do mnie z wielką siłą i pojąłem, co tak zachwyciło jurorów w Wenecji, że przyznali mu Złotego Lwa.
Akcja rozgrywa się na przełomie lat 30. i 40. XX wieku, gdy Japonia dokonała inwazji na Chiny. W tym czasie kilkoro chińskich studentów zakłada na uniwersytecie kółko dramatyczne. Do grupy dołącza Wang (Wei). Ta decyzja tragicznie zdeterminuje jej los.
Młodym nie wystarcza gra na scenie i wzbudzanie patriotycznych nastrojów wśród Chińczyków. Pragną działać przeciwko zdrajcom Państwa Środka bezpośrednio. Planują więc zabójstwo pana Yee (Leung), szefa tajnych służb w marionetkowym chińskim rządzie. W tym celu Wang wciela się w panią Mak, rzekomą żonę biznesmena. Ma uwieść Yee, aby wystawić go kolegom.
Działania studentów z początku przypominają zabawę pełnych zapału patriotów w teatr, tyle że rozgrywany w prawdziwym życiu. Pocieszają się, że zdrajcę łatwo jest zabić, wystarczy spojrzeć mu w oczy. Wkrótce ich naiwne wyobrażenia zostaną boleśnie skonfrontowane z rzeczywistością...Reżyser pokazuje to zderzenie, wykorzystując przy tym w zaskakujący sposób konwencję melodramatu. Wang, zbliżając się do pana Yee, ulega namiętności. Granica między rolą, którą odgrywa na potrzeby zasadzki, a autentycznym uczuciem do mężczyzny zaciera się. Lee kreśli ten perwersyjny i skomplikowany związek z chłodnym dystansem, w serii mocnych erotycznych scen. Z wnikliwością klinicysty bada, z jakich emocji, odruchów składa się miłość.
Jest w jego podejściu również głębszy – historiozoficzny – zamysł. Reżyser, przyglądając się ludzkim popędom i instynktom, skłania do zrewidowania schematycznego spojrzenia na historię.