Po raz kolejny zgłoszono pomysł liberalizacji prawa regulującego dostęp obywatela do broni. Upadł on równie szybko, jak ujrzał światło dzienne. Jego autorem był jednak poseł Andrzej Czuma, polityk rozważny i doświadczony. A kto nie przyklaśnie zwiększeniu bezpieczeństwa naszych rodzin i domów? Może być broń w co drugim domu Finlandii, może być i w Polsce. Jednak policja wydająca zezwolenia na ten środek obrony dysponuje wieloletnimi doświadczeniami, które też nie mogą być lekceważone.
Dwóch kilkunastolatków grzebie w ojcowskich rzeczach, znajduje rewolwer i otwiera ogień do domu vis a vis. Sklerotyczny pan ostrzeliwuje sąsiada długo i głośno hałasującego przy naprawie samochodu pod oknem. Ktoś po paru kieliszkach pozostawia broń w zapchanym barze albo w zatłoczonym tramwaju. To tylko kilka przykładów najczęstszych niebezpiecznych sytuacji, które sprawiają, że policja cofa zezwolenie na broń albo go nie wydaje, bo na szczęście w porę dotarła do niej wiadomość o nadużywaniu alkoholu albo awanturniczym usposobieniu zabiegającego o zezwolenie.
Nie jest też tajemnicą, że stan naszych nerwów jest nie najlepszy – dowodzą tego kroniki kryminalne, w których roi się od kończonych w sądach ekscesów, wszczynanych często z błahych przyczyn. Jest też stare porzekadło, że każda broń przynajmniej raz na rok wypala sama, nawet niezdejmowana ze ściany. To prawda, że do jej użycia w obronie własnej przed włamywaczem czy bandytą dochodzi rzadko, ale dziś i zezwolenia wydaje się skąpo, poprzedza zbieraniem informacji o zainteresowanym i badaniami psychologicznymi.
Jednakże każdy, kto dotarł do wyroków sądów administracyjnych, akceptujących z reguły decyzje policyjne odmawiające zezwolenia na posiadanie broni, wie, że jedno jest na pewno do poprawienia w obowiązującej ustawie. I policja, i sąd stoją na stanowisku, że tylko wyjątkowe, ponadprzeciętne zagrożenie uzasadnia wydanie zezwolenia. Ogólny nie najlepszy ciągle stan bezpieczeństwa w kraju takiej decyzji nie usprawiedliwia. W rezultacie odmawia się zezwolenia nawet właścicielom odległych od miasta stacji benzynowych czy domów na bezdrożach. Tutaj korekta prawa powitana zostałaby z uznaniem i zadowoleniem. To byłby chyba rozsądny kompromis.