[b]Cieszy się pan, że po przegranym półfinale Pucharu Polski z Ruchem Chorzów nie musieliście wracać do Warszawy, tylko od razu pojechaliście do Krakowa? Mógłby pan zostać wezwany na rozmowę do Mariusza Waltera? [/b]
Spotykam się z prezesem Legii dość często, zarówno wtedy, jak jest dobrze, jak kiedy nam nie idzie. Ludzie myślą, że jestem wzywany na dywan i tam wysłuchuje tylko przykrości. W Polsce ludzie spotykają się tylko wtedy, kiedy komuś pali się tyłek, a my w Legii dyskutujemy przez cały sezon.
[b]Z Pucharu Ekstraklasy wyeliminował was Bełchatów, z Pucharu Polski - Ruch. Żeby obronić swój pomysł na drużynę musi pan zdobyć mistrzostwo? [/b]
Wszystkie tytuły zdobywa się bardzo ciężko, nam nie udało się obronić Pucharu Polski, bo w meczu w Warszawie straciliśmy bramkę samobójczą, a później nie potrafiliśmy wykorzystać choćby jednej z piętnastu okazji, by pokonać bramkarza Ruchu. Największym problemem mojej drużyny jest skuteczność.
Nawet w ostatnim meczu ligowym, który wygraliśmy, też nie potrafiliśmy zdobyć gola, bo musiał nam pomóc Robert Sierant z ŁKS Łódź. Wisła z pucharów odpadła szybciej, ale nie możemy mówić, że jesteśmy bardziej zmęczeni. W Polsce, chociaż rozgrywki toczą się w systemie jesień-wiosna, to jednak pracuje się od stycznia do grudnia, czyli nie dotarliśmy jeszcze nawet do półmetka.