Od kiedy pamięta, był własnością publiczną. Jako dzieciak zabawiał widzów żonglerką w przerwach meczów w Buenos Aires. Jako nastolatek wygrywał z dorosłymi. Jako dorosły miał świat u stóp, ale miał go też nieustannie na karku. Innego życia nie zna. Nie wie, co to znaczy przestać odgrywać rolę. Jak to jest, gdy nie ma kamer i paparazzich, gdy ludzie nie odwracają za nim głowy na ulicy, gdy mu nie dziękują za to, że jest, gdy się do niego nie modlą. Gdy nie mają zdania na jego temat. Muszą mieć. On się tym upaja.

[i] Cały tekst jest dostępny w dodatku [link=http://www.rp.pl/artykul/489506.html]Plus Minus[/link][/i]