Uwielbiam piłkarzy, ponieważ podczas mistrzostw robią, co do nich należy – grają w piłkę. To rzadkość w czasach, w których panuje dziwaczna zamiana ról i wszyscy starają się udowodnić, że są kimś innym. Aktorzy na przykład bardzo chcą nas przekonać, że wolą grać w serialach niż w teatrze albo smażyć swoje popisowe omlety w porannej telewizji, niż poruszać sumienia. Dziennikarze – że lepiej od filozofów wiedzą, na czym świat stoi. Piosenkarze – że pozowanie na okładkach kolorowych pism jest cenniejsze niż śpiewanie. A politycy – że nie są już myśliwymi i że ważniejszy od projektów ustaw jest ładny profil na billboardzie.

[wyimek]Póki trwa mecz, jestem spokojna, piłkarzy i mnie od szaleństwa chroni biała linia [/wyimek]

Wszyscy robią show, uciekają od treści w formę. Oczywiście dotyczy to także gwiazd futbolu, przez 365 dni w roku, z wyjątkiem tych 90 minut, kiedy są na boisku. Od pierwszego do ostatniego gwizdka liczy się sport – sam w sobie tak widowiskowy, że tabuny promotorów, marketingowców i bukmacherów mogą tylko siąść na ławce i podziwiać. Komercyjna karuzela zamiera, kiedy piłka jest w grze.

A ja oddycham z ulgą, gdy światem w telewizorze rządzą czytelne reguły. Wiadomo, o co chodzi – piłka jest jedna, bramki dwie. 22 mężczyzn zajmuje się rywalizacją, taktyką, bieganiem i kopaniem (siebie lub piłki). A przecież mogliby robić co innego. Leo Messi mógłby kursować wzdłuż środkowej linii z patelnią, zwinnie podrzucając racuszki. Rooney – wystrojony w lśniącą koszulę z żabotami – tańczyć w narożniku rumbę. A Gianluigi Buffon ustawić w bramce biurko i jako juror “Mam talent” wołać “Jestem na nie!”. Podolski mógłby w ogóle nie wejść do gry i zamiast mundialu wybrać karierę w teleturnieju “Kocham cię, Polsko!”. A najgorsze, że mogliby wszyscy naraz zacząć gadać. Tuż po dośrodkowaniu wyrażać, jak się czują albo między podaniami pozdrawiać “szwagra, teściową i wszystkich przed telewizorami”. Dolewać paliwa, które napędza celebrycką machinę. Na szczęście ograniczają się do przeklinania (czego telewizja nie może nagłaśniać) i plucia (co kamery pokazują niestety w detalicznych zbliżeniach). Póki trwa mecz, mogę być spokojna – piłkarzy i mnie od szaleństwa chroni biała linia. Przez 90 minut nic nie jest wspanialsze niż futbol.