Dwie wystawy braci Gierymskich w Krakowie i Warszawie obejrzało w sumie 125 tysięcy osób. Niemal 100 tysięcy widzów przyszło ?do stołecznego Muzeum Narodowego, by podziwiać prace Aleksandra Gierymskiego – m.in. „Żydówkę z pomarańczami", którą niedawno dopiero udało się sprowadzić do Polski po wojennej zawierusze, słynną „Trumnę Chłopską" czy „W altanie". Wystawę Maksymiliana Gierymskiego (np. „Adiutant sztabowy", „Obóz Cyganów", „Patrol powstańców" czy „Wiosna w małym miasteczku") w Krakowie zwiedziło 25 tys. miłośników sztuki.

Miałem to szczęście, że widziałem obie te wystawy. I prócz wrażeń artystycznych – wszak obaj Gierymscy byli wybitnymi twórcami - niezwykle spodobał mi się wyjątkowy pomysł, by dwie polskie metropolie współpracowały przy tworzeniu wspólnych projektów ustaw. Mieliśmy już wystawy, które jeździły po Polsce, odwiedzając główne miasta, mieliśmy muzyczne festiwale, które przenosiły się z miasta do miasta. Ale takie współdziałanie na polu wystawienniczym to spora rzadkość. A szkoda. Choć chciałoby się, by Kraków ?i Warszawa teraz zamieniły się wystawami, by mieszkańcy stolicy mogli zobaczyć obrazy Maksymiliana, zaś by twórczość Aleksandra przedstawić publiczności pod Wawelem, i tak pomysłodawcom wspólnego projektu muzeów narodowych w Krakowie i Warszawie należy się uznanie za projekt „Bracia Gierymscy".

Bo Polskę można łączyć nie tylko autostradami, nie tylko mozolnie budowaną siecią dróg. Miasta zbliżają nie tylko infostrady, światłowody i bezprzewodowe sieci. Gdy coraz częściej widzimy, że nie tylko polityka dzieli Polaków, gdy barwy partyjne mają nie tylko politycy, ale też coraz częściej historycy, ale nawet fizycy,chemicy i inżynierowie, warto czerpać z tego, ?co w polskiej kulturze cenne i co może łączyć.

Gdy dziś zastanawiamy się, ile Europy w Polsce i ile Polski ?w Europie, gdy zastanawiamy się nad tym, jak głęboko powinniśmy się zanurzyć i rozpuścić w tym co europejskie, warto przypomnieć sobie też postacie braci Gierymskich, którzy szkolili się na najlepszych zachodnich uczelniach swego czasu, podróżowali po Europie, ale zastanawiali się, co to znaczy być polskimi malarzami. I choć za ich czasów Polski nie było na mapie Europy, sami będąc wykształconymi Europejczykami – choć byli braćmi, a Maksymilian zmarł przedwcześnie, każdy miał własny styl – tworzyli polską kulturę.

Przy wszystkich dzisiejszych podziałach warto dziś sięgać ?do tego, co tak łączy.