Stany Zjednoczone i Turcja 19 lutego podpisały porozumienie w sprawie szkolenia i wyposażenia oddziałów syryjskich bojowników. Stanowi to element szerzej zakrojonego planu stworzenia na terytorium Syrii sił lądowych niezbędnych do pokonania Państwa Islamskiego. USA ściśle współpracują w tej kwestii z Arabią Saudyjską i Jordanią. Do organizacji działań szkoleniowych został ostatnio zaproszony również Katar. Stany Zjednoczone, które nie posiadają w Syrii ani oddziałów lądowych, ani – jak dotąd – wiarygodnego partnera, postanowiły stworzyć „własne" ugrupowanie operujące na tym terytorium. Decyzja ta jednak, podobnie jak wszystkie posunięcia USA w Syrii, pociąga za sobą pewne ryzyko.
Plan Waszyngtonu zakłada rozmieszczenie w regionie około tysiąca żołnierzy amerykańskich. W skład tych sił wejdzie kilkuset instruktorów, którzy nawiążą współpracę ze swoimi odpowiednikami w służbach specjalnych i siłach zbrojnych Turcji, Arabii Saudyjskiej, Jordanii i Kataru. Wspólnie podejmą się przeszkolenia nowo tworzonych oddziałów w zakresie podstawowej taktyki wojskowej, użycia broni, łączności i dowodzenia. 19 lutego Waszyngton poinformował również, że do chwili obecnej, po uprzednim sprawdzeniu i „prześwietleniu", zakwalifikowanych zostało już 1200 bojowników z umiarkowanych frakcji rebelianckich. Stany Zjednoczone mają jednak nadzieję przeprowadzić werbunek większości przyszłych członków nowo tworzonych oddziałów wśród syryjskich uchodźców w Turcji i Jordanii.
Szkolenie nowych sił ma się rozpocząć tej wiosny; rokrocznie ma je kończyć ok. 5 tys. bojowników, z czego 2 tys. przeszkoli Turcja. 17 lutego „Wall Street Journal" poinformował, że USA zamierzają również umożliwić przeszkolonym przez siebie oddziałom korzystanie z dodatkowego wsparcia ogniowego: korzystając z narzędzi łączności umieszczonych na terenowych półciężarówkach, będą one mogły wezwać lotnictwo USA do zaatakowania z powietrza wskazanych celów. Nowy program szkoleniowy można zaliczyć do najpoważniejszych jak dotąd przypadków zaangażowania się USA w Syrii. Nie można jednak wykluczyć możliwości jego niepowodzenia lub tego, że przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego.
Starania i rozczarowania
Stany Zjednoczone angażują się w szkolenie syryjskich rebeliantów nie po raz pierwszy. W przeszłości podejmowały podobne starania we współpracy ze swoimi sojusznikami regionalnymi i za pośrednictwem CIA. Wyniki jednak nie spełniały ówczesnych oczekiwań. Szczególnie powstanie zbrojnego ugrupowania islamskiego Jabhat al-Nusra w istotny sposób utrudniło USA wspieranie tak zwanych umiarkowanych politycznie sił rebeliantów. Waszyngton bowiem zażądał od wspieranych przez siebie rebeliantów, by zademonstrowali zerwanie z Jabhat al-Nusra i skupili się na walce z ISIS. Tymczasem siły umiarkowane zostały zdominowane przez dysponujące większą siłą bojową oddziały lojalne wobec Baszara al-Assada.
Umiarkowane politycznie ugrupowania rebeliantów, które USA wspierały w przeszłości dostawami broni, twierdzą też, że dostawy sprzętu i amunicji były równie nieregularne co nieodpowiadające ich potrzebom i w żaden sposób nie przyczyniały się do zwiększenia ich siły bojowej. Wywołały jednak, dalekosiężny skutek: inne, bardziej radykalne ugrupowania zaczęły określać umiarkowanych mianem waszyngtońskich kolaborantów, a w dalszej kolejności – sił kolaborujących z reżimem Assada.