Reklama

Państwo przegrywa z dopalaczami

Tylko w lipcu ponad tysiąc osób zatruło się dopalaczami. – Sami są sobie winni – tak uważa niemal 40 proc. Polaków.

Aktualizacja: 29.07.2015 08:17 Publikacja: 28.07.2015 20:47

Foto: Rzeczpospolita

Dopalacze zbierają swoje żniwo. We wtorek w szpitalu w Sosnowcu z powodu ich zażywania zmarł 19-letni mężczyzna. Lekarze walczyli o jego życie od 8 lipca. Mężczyzna od początku pobytu w szpitalu był w ciężkim stanie. To już drugi podobny przypadek na Śląsku. Kilka dni temu w Wodzisławiu Śląskim zmarł 24-latek, który był hospitalizowany od 11 lipca.

– Ofiar śmiertelnych jest już kilka, a zatrutych ponad tysiąc. Pełne dane będziemy mieć w sierpniu – mówi „Rzeczpospolitej" Jan Bodnar z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

Kto jest winien tej fali zatruć? Polacy ankietowani przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS uważają, że winę ponoszą przede wszystkim osoby, które kupują i zażywają te środki. Taką odpowiedź wskazało niemal 40 proc. badanych.

Zgadza się z tym prof. Mariusz Jędrzejko, specjalista od uzależnień młodzieży. – Człowiek ma wolną wolę. Warto się zastanowić, dlaczego wiedząc o szkodliwości dopalaczy, posuwamy się do tak ryzykownych zachowań. Moim zdaniem ktoś, kto tak robi, jest osobą z głębokimi zaburzeniami – uważa.

Reklama
Reklama

Niewiele mniej badanych, bo niemal 37 proc., wskazało jednak, że fali zatruć winne jest państwo, jego instytucje oraz prawo. Dopiero w środę w resorcie spraw wewnętrznych ma zostać podpisany pakt społeczny przeciwko dopalaczom. Uruchomiona zostanie także kampania społeczna, której celem jest zwiększenie świadomości młodzieży oraz rodziców, opiekunów i nauczycieli na temat zagrożeń związanych z zażywaniem dopalaczy.

Prof. Jędrzejko zauważa, że państwo już pięć lat temu ogłosiło wygranie wojny z dopalaczami. – Jednak przez ten czas nie zrobiono nic, co uchroniłoby dzieci przed kontaktem z tymi substancjami. Nie został stworzony żaden integralny program profilaktyczny dla szkół. Nikt tego nie robi – podkreśla. – Inna sprawa to bezkarność sprzedawców. Wszyscy widzimy, że kolejni aresztowani za handel dopalaczami szybko wychodzą na wolność, więc nikt się nie boi handlować – dodaje.

Na początku lipca katowicki sąd nie zgodził się na areszt dla 20-latka, który handlował dopalaczami. Wolność odzyskał po wpłaceniu kaucji. Dopiero w miniony poniedziałek sąd okręgowy zmienił decyzję w tej sprawie. Z kolei w niedzielę lubelski sąd zgodził się, by 29-letni Michał J., u którego znaleziono 16 kg dopalaczy, mógł wyjść z aresztu po wpłaceniu 50 tys. zł kaucji.

– Złożyliśmy zażalenie na tę decyzję. Naszym zdaniem powinien pozostać w areszcie. Istnieje obawa matactwa z jego strony – tłumaczy Beata Syk-Jankowska, rzecznik lubelskiej prokuratury.

W środę lubelscy śledczy będą przesłuchiwać wspólnika Michała J., który miał mu dostarczać dopalacze i narkotyki. Nie wiadomo, czy trafi za kratki. – Chcemy mieć mocny materiał, zanim złożymy wniosek do sądu – mówi prok. Syk-Jankowska.

Pod koniec ubiegłego tygodnia policjanci z Gorzowa Wielkopolskiego zatrzymali 31-latka, który zajmował się produkcją dopalaczy. Znaleziono u niego m.in. kilkaset litrów różnego rodzaju odczynników i roztworów, blisko 100 kg rozmaitych półproduktów oraz ponad 1000 tzw. sproszkowanych działek dilerskich. Wyszedł na wolność po wpłaceniu 25 tys. zł.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama