Sprawą Andrzeja M., byłego oficera Komendy Głównej Policji i dyrektora Centrum Projektów Informatycznych MSWiA, oskarżonego o przyjęcie 3 mln zł od koncernów informatycznych warszawski sąd zajmie się 10 grudnia.
W śledztwie M. przyznał się do winy i przekazał prokuratorowi, że chce dobrowolnie poddać się karze. Śledczy zwrócili się do sądu o wydanie wyroku bez procesu, bo zeznania M. pomogły odsłonić kulisy największej afery korupcyjnej III RP – urzędnik wsypał dających mu łapówki i ze szczegółami opowiedział, jak cały proceder wyglądał.
Jednak „Rzeczpospolita" ustaliła, że wyrok bez procesu może się okazać niemożliwy. Powód? Komenda Główna Policji (KGP) złożyła do akt wniosek, że zgodziłaby się na to, „o ile wobec oskarżonego Andrzeja M. orzeczony zostanie obowiązek naprawienia szkody".
Do wydania wyroku bez rozprawy trzeba zgody wszystkich pokrzywdzonych.
Stanowisko policji zaskoczyło śledczych. – Nie przyczyni się do zaspokojenia roszczeń KGP, za to utrudni i odwlecze ukaranie winnych korupcji. Proces może potrwać wiele lat, podczas gdy przy braku sprzeciwu komendanta głównego wyrok mógłby zapaść szybko – mówi „Rzeczpospolitej" prok. Andrzej Michalski z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, który prowadził śledztwo i oskarżył m.in. M.