Mowa o ubezpieczeniach, które zapewniają np. wysokie świadczenie w przypadku niezdolności do pracy. – W segmencie szeroko rozumianych ubezpieczeń osobowych obserwujemy trend odchodzenia korporacji od tradycyjnych grupowych polis ubezpieczenia na życie z niskimi sumami ubezpieczenia i opcjami „zgon rodzica" czy „urodzenie dziecka". Coraz częściej pracownikom zależy na realnej ochronie w przypadku niezdolności do pracy, inwalidztwa czy zgonu w następstwie nieszczęśliwego wypadku i limitach sięgających kilkunastu- czy kilkudziesięciu-krotności miesięcznej pensji – zauważa Krystian Wójcik, menedżer odpowiedzialny z ocenę ryzyk osobowych w firmie ACE.
Trend ten potwierdza też AIG. – Odkąd pierwsi na rynku zaoferowaliśmy kilka lat temu specjalny produkt od następstw nieszczęśliwych wypadków dla kluczowych pracowników firmy, tzw. Key Man, zainteresowanie tego typu rozwiązaniem stopniowo w Polsce rośnie. Pytania o ochronę w dalszym ciągu dotyczą najczęściej członków zarządu, ale rośnie też zainteresowanie podobnymi produktami dla menedżerów zarówno wysokiego, jak i średniego szczebla – komentuje Dariusz Baran, dyrektor działu grupowych ubezpieczeń osobowych w AIG. Za polisę z sumą gwarancyjną 550 tys. zł trzeba zapłacić około 1,5 tys. zł rocznie. Ideą nowego podejścia do polis NNW jest możliwość kontynuowania funkcjonowania na podobnym poziomie życia pomimo wypadku (np. otrzymując dwudziestoczterokrotność zarobków brutto), albo przystosować się do nowych warunków w przypadku inwalidztwa.
Standardowo polisy grupowe, w sprzedaży których niekwestionowanym rynkowym liderem jest PZU, oferują małe sumy ubezpieczenia za niską składkę. Przykładowo: w ramach polisy, za którą płaci się kilkanaście do kilkudziesięciu złotych miesięcznie w przypadku np. zgonu teścia, poszkodowany dostanie świadczenie w wysokości 5 tys. zł, a za urodzenie dziecka zostanie wypłacone kobiecie 1 czy 2 tys. zł. – Widzimy tendencję rezygnacji ze słabej ochrony niskim kosztem w zamian za konkretne wypłaty za poważne zdarzenia, sięgające nawet 1 mln zł – dodaje Dariusz Baran. Minusem takiego rozwiązania jest fakt, że najczęściej polisa chroni tylko, gdy wystąpi bardzo poważne zdarzenie, jak śmierć czy inwalidztwo, nie otrzyma się z kolei pieniędzy np. w przypadku złamania ręki.
– To podejście, które przychodzi do Polski z Zachodu, gdzie stawia się na realną ochronę i wsparcie w przypadku niemożności kontynuowania pracy. Dlatego też na takie pracownicze benefity na razie najbardziej otwarte są firmy międzynarodowe – komentuje ekspert z AIG. PZU na razie nie widzi odpływu klientów korzystających z tradycyjnych polis grupowych. Także gigant widzi jednak, że klienci stają się coraz bardziej świadomi i w związku z tym zaczynają mieć konkretne oczekiwania odnośnie do ochrony. – Szukają oferty coraz bardziej dostosowanej do swoich potrzeb – komentuje Anna Kwiatkowska, dyrektor biura produktów grupowych w PZU Życie.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki