Awaria lewego odwracacza ciągu (taki mechanizm jest na każdym silniku odrzutowym, który przez kilkanaście sekund kieruje w przeciwną stronę strumień spalin) była jednym z czynników, na które zwrócili uwagę prowadzący postępowanie wyjaśniające — ogłosił wiceszef urzędu bezpieczeństwa transportu NTSB, Bruce Landsberg. Badano też wpływ prośby pilotów o zmianę pasa do lądowania — dodał.
Samolot B737-800 Miami Air International wyczarterowany przez armię USA wylądował w piątek późnym wieczorem podczas gwałtownej burzy w bazie lotniczej w Jacksonville z 136 pasażerami na pokładzie, wojskowymi. cywilami i ich rodzinami oraz z 7 członkami załogi po locie z amerykańskiej bazy w Guantanamo na Kubie. Samolot nie zatrzymał się na końcu pasa, ale zjechał do płytkiej rzeki, do wysokości skrzydeł, zmuszając pasażerów do zejścia na ląd po skrzydłach. Nikt nie zginął, 22 osób odniosło obrażenia.
- Samolot był serwisowany i w książce serwisowej zanotowano, że lewy odwraczacz ciągu nie działa — poinformował Landsberg na konferencji prasowej, co może tłumaczyć dłuższą drogę hamowania.
W przednim luku bagażowym znajdowały się klatki z kilkoma psami i kotami, które prawdopodobnie nie przeżyły, nurkowie mają je wydobyć z samolotu.
Wkrótce przed lądowaniem piloci poprosili o zmianę pasa, na którym znajdował się jakiś sprzęt, co skróciło drogę lądowania do 2377 metrów z 2743 m.