Taką decyzję podjęła w piątek rada miasta. Radni uznali, że kolejna kadencja byłego maklera z Wall Street pozwoli największemu miastu USA zwalczyć skutki światowego kryzysu finansowego.
Dotychczas statut miasta nie zezwalał na pełnienie funkcji burmistrza dłużej niż dwie kadencje. Wyborcy wprowadzili to ograniczenie po referendum w 1993 roku i potwierdzili je w 1996 roku. Miesiąc temu Bloomberg złożył jednak do rady miasta wniosek o zniesienie ograniczenia. Za wnioskiem opowiedziało się w piątek 29 radnych, przeciw było 22. Teraz oni również będą mogli się ubiegać o kolejną kadencję.
– To słuszna decyzja. Musimy walczyć ze skutkami kryzysu finansowego i związanej z nim recesji. W tych warunkach potrzebny jest miastu przywódca, który ma wielkie doświadczenie w biznesie. Taki jak ja – przekonuje burmistrz.
Jego przeciwnicy widzą w wyniku głosowania „początek końca demokracji”. – Radni głosują za wnioskiem burmistrza, który nie tylko jemu, ale także im samym pozwala pozostać w urzędzie. Mam nadzieję, że żaden mieszkaniec Nowego Jorku nie odda na nich głosu – denerwuje się radny demokratów Tony Avella. Podobnego zdania jest demokrata Anthony Weiner. – To smutny dzień w historii Nowego Jorku. Siłą odebrano obywatelom prawo do głosowania – uważa polityk, który zamierza kandydować przeciw Bloombergowi. Zdaniem Weinera decyzja o zniesieniu ograniczenia należała wyłącznie do mieszkańców.
Wybory na burmistrza odbędą się w listopadzie 2009 roku. Oprócz Weinera kandydować będą także demokrata Bill Thompson oraz prezenter telewizyjny Donny Deutsch.