– Gorliwość, z jaką dostarczano broń reżimowi Saakaszwilego, zachęciła go do agresji. Niestety, uczestniczyły w tym bliskie nam państwa. Nie zapomnimy tego i naturalnie weźmiemy to pod uwagę w naszej polityce – ostrzegł prezydent Rosji na posiedzeniu komisji ds. współpracy w sektorze zbrojeniowym.
Dmitrij Miedwiediew dał do zrozumienia, że sankcje mogą dotyczyć m.in. zawieszenia współpracy w dziedzinie zbrojeń. Zapewniał jednak, że Rosja wywiąże się z wcześniej zawartych kontraktów na dostawę broni i techniki wojskowej.
Miedwiediew o zbrojenie Gruzji oskarżał wczoraj głównie USA, ale rosyjska lista jest długa. Krótko po sierpniowym konflikcie z Gruzją zastępca szefa rosyjskiego Sztabu Generalnego generał Anatolij Nogowicyn takie oskarżenia skierował pod adresem Albanii, Macedonii, Bułgarii, Rumunii, Ukrainy, Serbii i Węgier.
Bardzo możliwe, że na rosyjskiej liście znalazła się także Polska, która sprzedała Gruzji zestawy przeciwlotnicze Grom. W zeszłym tygodniu rosyjska gazeta „Izwiestia” napisała, że polskie wyrzutnie zostały odnalezione w Czeczenii. Zdaniem polskich polityków i ekspertów była to prawdopodobnie prowokacja rosyjskich służb.
– Polska sprzedawała broń suwerennemu państwu, które nie było objęte żadnym embargiem organizacji międzynarodowych. Sprzedaż była jawna i zgodna z zasadami tak zwanych czułych transakcji – mówi „Rz” Tadeusz Wróbel z miesięcznika „Polska Zbrojna”.