Gdy maszyna znajdowała się na wysokości 900 metrów, załoga poinformowała wieżę kontrolną o zderzeniu ze stadem ptaków. Uszkodzone zostały oba silniki, maszyna zaczęła tracić moc. Pilot zmienił wtedy kierunek, skierował samolot nad szeroką na kilkaset metrów rzekę Hudson i wylądował w wodzie.

W rozmowie z śledczymi badającymi przyczyny wypadku, pilot samolotu, kapitan Sullenberger powiedział, że decyzję o awaryjnym wodowaniu na rzece podjął w ułamku sekundy. Z relacji kapitana wynika, że ptaki, które uszkodziły silniki samolotu pierwszy zauważył drugi pilot. Gdy doszło do kolizji i silniki zaczęły tracić moc Sullenberger przejął stery i skierował maszynę nad rzekę. Podkreślił, że samolot leciał zbyt nisko i zbyt wolno by podjąć próbę powrotu na lotnisko. Kapitan zwrócił też uwagę, że w czasie manewru wodowania na pokładzie samolotu panowała absolutna cisza.

Na pokładzie maszyny znajdowało się 150 pasażerów. Nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń.