Miedwiediew ogłosił tę informację podczas szczytu Organizacji Układu o Zbiorowym Bezpieczeństwie (ODKB) z udziałem Rosji, Armenii, Białorusi, Kazachstanu, Uzbekistanu, Tadżykistanu i Kirgizji.

Nowe wojska mają być wyposażone w nowoczesny sprzęt. Będą odpowiedzialne za bezpieczeństwo na terytorium państw ODKB. Oprócz odpierania agresji z zewnątrz, do ich zadań będzie należała m.in. walka z międzynarodowym terroryzmem, ekstremizmem, transgraniczną przestępczością zorganizowaną i przemytem narkotyków.

– To na razie tylko polityczna decyzja, zobaczymy, jak będzie z realizacją – mówi „Rz” analityk wojskowy Aleksandr Chramczychin. Dodaje, że Rosja za wszelką cenę chce udowodnić, iż organizacja może mieć znaczenie w globalnym układzie sił. – Ale do tego daleko – mówi. Jego zdaniem najlepszym dowodem jest zachowanie sojuszników Rosji podczas i po wojnie z Gruzją. – Żadne z tych państw nie udzieliło Rosji politycznego poparcia. Do dziś żadne nie uznało Abchazji i Osetii Południowej – przypomina.

Wprawdzie rosyjskie media odtrąbiły powstanie pełnowartościowego bloku polityczno-wojskowego na terenie byłego ZSRR, jednak eksperci mówią, że chodzi raczej o propagandową wojnę z Zachodem. – Moskwa chce się znowu poczuć najważniejsza w jakimś sojuszu – twierdzi Chramczychin.

Kreml solidnie się do tego szczytu przygotował. W przeddzień obiecał Białorusi i Kirgizji nowe kredyty, wcześniej ugłaskiwał Uzbekistan. Kirgizi odwdzięczyli się zapowiedzią zamknięcia bazy wojskowej, której USA używają dla wsparcia operacji w Afganistanie. Według ekspertów to krótkowzroczna decyzja. Wątpią, by Armenia czy Białoruś udzieliły pomocy Kirgizji, jeśli zacznie się tam robić niebezpiecznie.