Z powodu upału, nieznośnego w ciągu dnia, główne uroczystości święta narodowego, które odbyły się w Holguin, rozpoczęły się o siódmej rano. W przemówieniu wygłoszonym na placu Rewolucji 78-letni Raul Castro nie krył, że sytuacja jest zła. Zapowiedział cięcia w wydatkach. Dziesiątkom tysięcy zebranych rodaków tłumaczył, że to wina światowego kryzysu. Wzywał do zwiększenia produkcji rolnej na wyspie, która sprowadza z zagranicy 84 proc. żywności. Wspomniał o huraganach, które w 2008 r. wyrządziły szkody szacowane na 10 mld dolarów. Do tego doszedł drastyczny spadek cen niklu, na którym opiera się eksport. Eksperci dodają zaś, że Fidelowi Castro łatwiej było porwać rodaków hasłem „Ojczyzna albo śmierć”, niż jego bratu skłonić ich do wydajnej pracy, dyscypliny i ograniczenia zużycia energii.

Raul Castro wymienił paru wiceprezydentów i ministrów, ale zapowiadanych szumnie reform strukturalnych Kubańczycy się nie doczekali. Choć UE wznowiła współpracę z Kubą, Organizacja Państw Amerykańskich zaprosiła ją do swego grona, a Barack Obama złagodził część sankcji, wyspa pozostała jedynym niedemokratycznym krajem Ameryki Łacińskiej, a w jej więzieniach wciąż przebywa 200 przeciwników reżimu.