Hiszpańska służba bezpieczeństwa jest przekonana, że zbrojna organizacja baskijskich separatystów po prostu wyprzedaje zgromadzone przez lata materiały do produkcji bomb, broń itp. Eksperci ds. terroryzmu, cytowani przez hiszpańską gazetę „ABC", nie mają wątpliwości, że nabywców ETA szuka w świecie przestępczości zorganizowanej.
Baskijscy terroryści dopuścili się w ostatnich latach wielu brawurowych kradzieży we Francji i w Hiszpanii. Ich łupem padło m.in. prawie 6 ton substancji służących do produkowania materiałów wybuchowych, 350 sztuk broni krótkiej, duże ilości amunicji, 6 tys. czystych kart do wyrabiania fałszywych dokumentów oraz dziesiątki drukarek i oprogramowań.
W kryjówkach ETA przeszukiwanych przez policję po tym, gdy w jej ręce wpadali kolejni terroryści, znajdowano tylko pojedyncze sztuki broni. To potwierdza hipotezę, że reszta łupów trafiła na przestępczy czarny rynek.
Związki organizacji, która w ciągu 40 lat dokonała setek zamachów i zabiła ponad 800 ludzi, z międzynarodową przestępczością nie są żadną rewelacją. Z tym, że wcześniej ETA kupowała broń. Rakiety, które miały posłużyć do zabicia byłego prawicowego premiera Hiszpanii José Marii Aznara, nabyła w Bośni.
Trochę pieniędzy terroryści dostają w dalszym ciągu od baskijskich przedsiębiorców. Jedni dobrowolnie składają datki, bo popierają walkę zbrojną o niepodległy Kraj Basków. Inni wolą się asekurować na wypadek, gdyby ETA przerwała zawieszenie broni i znowu zaczęła zabijać.