Jesteśmy poddawani ciągłej presji, zarzucają nam brak wolności słowa. Cel Zachodu jest oczywisty: destabilizacja Białorusi, odcięcie jej od międzynarodowych procesów społeczno-politycznych, a potem wciągnięcie do swojej strefy wpływów – mówił prezydent Aleksander Łukaszenko. Dyktator straszył Zachodem w piątek, gdy pod Grodnem w decydującą fazę weszły manewry wojsk obrony terytorialnej.
Zdaniem Łukaszenki dowodem na to, że ma rację, są rewolucje arabskie. – Pod hasłem demokracji giną tysiące ludzi, dokonuje się zamachów terrorystycznych – ciągnął dyktator, przypominając, że ostatnio w zachodnich mediach coraz częściej mówi się o zmianie władzy na Białorusi.
– Musimy bronić naszych domów, rodzin, naszego kawałka ziemi. Jak trzeba będzie umrzeć, umrzemy jako pierwsi – przekonywał Aleksander Łukaszenko szefów białoruskich obwodów i kierownika stołecznej administracji, wręczając im na podgrodzieńskim poligonie dystynkcje generalskie.
Ten stopień wojskowy dyktator nadał szefom największych jednostek administracyjnych kraju dzień wcześniej, mianując ich jednocześnie dowódcami wojsk terytorialnych, które nazwał „nową armią". Podkreślił, iż w razie potrzeby trzeba zmobilizować od 120 do 150 tysięcy rezerwistów „przeciwko dywersantom i innym siłom nieprzyjaciela".
Rezerwiści pokazali w piątek Łukaszence umiejętności ścigania i likwidacji „dywersantów". Zgodnie ze scenariuszem manewrów wróg zajął strategiczne obiekty i porwał władze Grodna.