Sęk w tym, że kryzys wywołany nieliczącą się z niczym aktywnością państw na niwie gospodarki leczony jest poprzez zwiększenie tej aktywności. Gigantyczne korporacje, które beztrosko spekulowały powierzonymi im pieniędzmi, nie ponoszą żadnych konsekwencji, a państwa zadłużone powyżej uszu ratowane są kolejnymi pożyczkami.
Być może utrzymywanie za wszelką cenę biznesowych kolosów było niezbędne, aby uchronić światową gospodarkę przed efektem domina, którego skutki są nieprzewidywalne. Są wprawdzie analitycy twierdzący, że upadek odpowiedzialnych za spekulację kosztowałby mniej i w dłuższej perspektywie przyniósłby ozdrowieńczy efekt. No, ale o tym nie będziemy w stanie się przekonać.
Na razie awanturują się ci, którzy nadal chcą żyć na kredyt.
Oburzeni nie proponują żadnych rozwiązań. Domagają się wyłącznie, aby wszystko pozostało po staremu albo by nawet było lepiej. Żądają, aby „zapewniono im" „godny" standard życia i ogólnie opiekę od kolebki aż po grób: darmową edukację, służbę zdrowia, pracę zgodną z upodobaniami i na własnych warunkach, własne mieszkanie tudzież luksusowe urlopy i generalnie bezpieczeństwo we wszystkim i od wszystkiego.