Reklama

Viagra dostępna od 19 lat

19 lat temu, 27 marca 1998 roku, w USA została dopuszczona do handlu Viagra. Przypominamy reportaż z lipca 1998.

Aktualizacja: 27.03.2017 15:03 Publikacja: 27.03.2017 12:48

Viagra dostępna od 19 lat

Foto: Bloomberg

Jan Palarczyk z Reno

Cudowny środek na potencję, viagra, zburzył spokój w sypialniach małżeńskich starszych Amerykanów. Oto niektórzy panowie, dotychczas przykładni mężowie, teraz w pełni sił wyruszają na erotyczne podboje i zapominają o swych wieloletnich, cierpliwych małżonkach. Właściciele 34 domów publicznych w Nevadzie, jedynym stanie w USA, gdzie prostytucja jest legalna, ogłosili, że w drugim kwartale br. , odkąd viagra jest dostępna na rynku, obroty domów rozpusty wzrosły o 25 procent.

Złośliwi twierdzą, że z viagrą wszystko idzie w górę: produkująca ją firma Pfizer zarobiła ponad 628 milionów dolarów, czyli o 38 procent więcej niż w pierwszym kwartale, a lekarze wystawili już rekordową liczbę 2, 5 mln recept na ten specyfik. Jak informują apteki, 85 procent kupujących viagrę stanowią mężczyźni po pięćdziesiątce.

Viagra dla wszystkich

Jeden z milionerów utworzył fundusz na zakup tego preparatu dla najuboższych, a prezydent Clinton zalecił poszczególnym stanom, by koszty nabycia viagry pokrywano ze środków na ubezpieczenie zdrowotne emerytów. Na terenie Kalifornii i Kolorado pojawiły się natomiast firmy sprzedające ten specyfik bez recepty. Za pośrednictwem sieci Internetu firma Performance Drug sprzedawała 10 tabletek viagry lub jej kobiecego odpowiednika, stymuy, za 99 dolarów i 50 centów, inkasując przy tym 50 dolarów za "opinię medyczną". Biznes szedł świetnie. Niebieskie tabletki rozprowadzano w ten sposób po całym świecie, dopóki do akcji nie wkroczyła policja federalna.

Reklama
Reklama

W Internecie powstały kluby dyskusyjne mężczyzn zażywających niebieskie pigułki. - To jest po prostu rewolucja - stwierdza jeden z nich. - Viagra działa na facetów tak, jak operacja plastyczna na kobiety - zauważa inny. Kolejny senior pisze: - W naszym kraju około 50 milionów mężczyzn cierpi na impotencję. Domyślam się, że niedomaga znacznie więcej, ale nie chcą się do tego przyznać, bo jest to wstydliwa choroba.

Amerykańska prasa opisuje szereg przypadków długoletnich małżonków, którym viagra przywróciła siły do pożycia seksualnego. Ze względu na wiek zainteresowanych oraz drażliwość tematu wszystkie wypowiedzi są anonimowe. Oto jedna z takich historii: 59-letni mąż nie był w stanie zaspokoić swej 51-letniej żony, z którą pozostawał w związku od 30 lat. Zaczął spać w osobnym pokoju, a ona myślała, że ma kochankę. Dopiero kiedy zaczął przyjmować viagrę, powiedział jej prawdę. Niebieskie pigułki zbliżyły ich do siebie.

Inny małżonek, 65-letni, wyznaje w tajemnicy przed żoną: - Przestałem się rozglądać za kobietami, bo i tak by mi się to na nic nie zdało. A teraz jest zupełnie inaczej.

Właśnie to "inaczej" zmieniło życie starszej pani, której mąż po zdobyciu viagry spakował walizki i wyprowadził się z domu. Kobieta wytoczyła już proces producentowi środka na potencję, twierdząc, że viagra zrujnowała jej małżeństwo.

Pigułki dobrobytu

W ciągu ostatnich paru lat na rynku amerykańskim zaczęły się pojawiać tzw. lifestyle-drugs, które można nazwać pigułkami dobrobytu. Przed depresją chronił prozac, który działał na mózg i poprawiał samopoczucie. Im większa była popularność tego środka, tym więcej ludzi go przyjmowało. Tak rósł mit lekarstwa wyzwalającego ze stresu. Prozac stał się modny. Dopiero reportaż sieci TV publicznej PBS pt. "Dolina prozacu" ujawnił, że na terenie stanu Waszyngton wszyscy mieszkańcy jednego z miasteczek przyjmowali ten lek psychotropowy bez względu na to, czy cierpieli na depresję, czy nie. Farmerzy wspominali, że czuli się, jakby "byli na haju", przeżywali stan uniesienia. Miejscowy lekarz zapisywał ten środek także na przeziębienia. W reszcie doszło do brutalnego morderstwa, o którym niektórzy mówili, że popełniono je po zażyciu prozacu.

Reklama
Reklama

Swoistą lekomanię spowodowała także melatonina, która miała chronić seniorów przed nowotworami i chorobą Alzheimera. Gdy ujawniono, że nie ma na to żadnych dowodów, natomiast długotrwałe przyjmowanie tego środka może wywołać niekorzystne zmiany w organizmie, melatonina wyszła z mody.

Jej miejsce zajął "hormon młodości", czyli DHEA, który jest dwukrotnie tańszy od melatoniny. Preparat ten zawiera substancję, która najobficiej występuje u noworodków, a zanika u ludzi dorosłych po 30. roku życia. Chociaż nie ma żadnych dowodów, że DHEA hamuje proces starzenia się organizmu, to jednak zażywający go twierdzą, że ustąpiły bóle głowy, na które cierpieli, poprawiło się ich samopoczucie, zyskali równowagę wewnętrzną i przestał im dokuczać reumatyzm. - Tak czy inaczej, pewnego dnia znajdę się w trumnie - wyjaśnia 75-letnia Rosanna z Berkeley - ale dzięki DHEA żyję w większym komforcie.

Natomiast sceptycy głoszą, że poprawa samopoczucia po zażyciu DHEA to przede wszystkim rezultat autosugestii. W aptekach i coraz bardziej popularnych sklepach ze "zdrową żywnością" nie brakuje też innych środków hormonalnych: propencia to pigułka na porost włosów, a DHA jest uważany za preparat wspomagający pracę mózgu i zmniejszający ryzyko demencji.

Amerykanie uwierzyli, że starość jest chorobą, której nauka będzie wstanie kiedyś zapobiec. Może właśnie dlatego chętnie sięgają po środki hormonalne? W telewizji i prasie coraz więcej miejsca poświęca się odkryciom naukowym. Media szeroko informowały o wykryciu przez naukowców genu, który nazwano telomeraza, uaktywniającego w komórce produkcję enzymu. Okazało się, że zmienione genetycznie komórki dzielą się niemal w nieskończoność, a nie tylko 50 - 70 razy jak komórki ludzkiego organizmu. Odkrycie to wzbudziło nadzieję, że już wkrótce ludzie będą mogli dożyć dwustu lat.

Popularność "pigułek dobrobytu" wynika z żądzy dłuższego życia. O ile w cudowne działanie hormonów DHEA lub DHA trzeba najpierw uwierzyć, o tyle viagra przynosi "natychmiastowe" rezultaty, bo działa w godzinę po zażyciu. Po odzyskaniu zdolności erekcji panowie w sile wieku odchodzą od żon i poszukują młodszych partnerek.

Do Nevady po rozwód i nowy ślub

Reklama
Reklama

Nevada to wyrzutek na łonie purytańskiej Ameryki. W opinii fundamentalistów chrześcijańskich jest siedliskiem grzechu, który szerzy się na inne stany. Podstawowy przemysł Nevady to "gaming". Wyraz ten stanowi używany zamiast słowa hazard eufemizm wywodzący się od "game", czyli zabawa. Nevada oferuje rozrywkę dla dorosłych. Miasta Reno i Las Vegas to wielkie kasyna, gdzie hazard nie tylko kwitnie, ale też jest powoli eksportowany - prawie trzydzieści stanów przystąpiło już lub przystępuje do legalizacji gier hazardowych i zakładów bukmacherskich.

Uprawianie nierządu jest legalne tylko w Nevadzie. Na terenie wyznaczonych powiatów domy publiczne uzyskują od stanu koncesję i płacą podatek od swej działalności. Przybytków rozpusty najwięcej jest w okolicach Reno, gdyż w Las Vegas prostytucja jest oficjalnie zabroniona. Przedstawicielki najstarszego zawodu świata nazywają się w Las Vegas tak jak wszędzie: tancerkami erotycznymi. Umawia się z nimi także jak na całym świecie - przez telefon.

Na zabawę do Nevady, oprócz turystów, najliczniej przybywają emeryci, którym kasyna gry umożliwiają darmowy przejazd oraz udzielają korzystnych rabatów na noclegi. Zakładają, że seniorzy wyrównają rachunek, zmagając się z jednorękimi bandytami, grając w ruletkę lub w pokera. Gościom towarzyszą kuso ubrane młode kelnerki, które rozmieniają dolary na drobne i częstują drinkami. Przy stolikach z ruletką napoje bywają podawane na koszt kasyna.

Uniwersytet w Nevadzie, jako jedyna uczelnia w USA, daje studentom możliwość zdobycia tytułu magistra oraz uzyskanie doktoratu w dziedzinie hazardu.

W okół Reno, niemal na każdym rogu, znajduje się "Chapel of Love", gdzie za 150 dolarów (plus opłaty za dodatkowe usługi) można wziąć ślub lub się rozwieść. To świątynie miłości albo raczej małe pałace ślubów. Do budynku, który kształtem przypomina kaplicę i na którym migocą neony z serduszkami przebitymi strzałą, podjeżdża się jak do przydrożnej smażalni hamburgerów. Niektóre z tych cukierkowych pałacyków są otwarte przez 24 godziny na dobę, z tym że od późnego wieczora obowiązuje ślubna taryfa nocna.

Reklama
Reklama

W biurze wszystkie formalności załatwia się od ręki i Nevada inkasuje odpowiedni podatek. Do ślubu w przydrożnej świątyni można wypożyczyć smoking oraz suknię ślubną, apotem, po ceremonii na czerwonym, różowym lub niebieskim kobiercu, kupić od pastora taśmę wideo z tej uroczystej chwili.

Można też uzyskać koncesję na udzielanie ślubów i rozwodów. To także tylko kwestia ceny. Nie trzeba być osobą duchowną, należy jedynie ukończyć krótki kurs stanowy i zapłacić Nevadzie odpowiednią opłatę.

Procedura rozwodowa jest stosunkowo prosta. Trzeba podpisać oświadczenie i złożyć przysięgę wobec pastora lub uprawnionej przez Nevadę osoby. W lokalnym przewodniku turystycznym podkreśla się jednak, że na terenie Nevady "znacznie więcej zawiera się ślubów małżeńskich, niż udziela rozwodów".

50-letni John jest już ubrany w wypożyczony smoking. Do pałacu ślubów pod sercem przebitym strzałą przyjechał, aby - jak mi wyjaśnia: "zabić dwa ptaki jednym kamieniem". Najpierw się rozwiedzie, a potem zaraz weźmie ślub. W czasie tych dwóch niezwykłych uroczystości występuje w wysokich butach kowbojskich. Siwe włosy spięte ma na plecach indiańską broszką.

- Czy twój dotychczasowy związek małżeński rozpadł się z powodu istotnych różnic charakterów małżonków? - pyta go jednym tchem pastor.

Reklama
Reklama

- Tak - odpowiada John. Pół godziny później w tym samym pałacu ślubów może odebrać metrykę rozwodową wystawioną w imieniu stanu Nevada. Po zapłaceniu następnych 150 dolarów będzie mógł wziąć ślub z Peggy Sue, kelnerką z kasyna w Reno, którą poznał tydzień temu. Teraz narzeczona czeka w kabinie półciężarówki na parkingu, a John zapala cygaro. - Na pewno rozwiodłem się w Nevadzie. Nie wiem tylko, czy Kalifornia uzna mi ten dokument.

Życzę młodej parze szczęścia na nowej drodze życia. Tymczasem na parkingu ustawiło się w kolejce paręnaście samochodów. Jeden z narzeczonych na końcu kolejki spogląda na zegarek i mówi: - Chyba zdążę się ożenić przed północą. A potem na wesele do kasyna.

Duch Dzikiego Zachodu

Do Reno jedzie się z San Francisco samochodem około czterech godzin. Miasto jest położone w malowniczych górach Sierra Nevada, niedaleko jeziora Tahoe na wysokości 1898 mn. p. m. Taflę górskiego jeziora, które zajmuje obszar około 500 km kw. , przecina granica: zachodnia część należy do Kalifornii, wschodnia do Nevady. Jest to trzecie pod względem głębokości jezioro w północnej Ameryce i dziesiąte na świecie - jego głębokość sięga 501 metrów. W zimie do Tahoe przybywają narciarze, w lecie amatorzy sportów wodnych. W Tahoe można liczyć na 307 dni słonecznych w ciągu roku oraz nieustające gry losowe i zakłady po stronie Nevady. Nevada uchodzi za prawdziwą kowbojską krainę. Ratując się przed Wielką Depresją, w 1931 r. władze zalegalizowały hazard i w ten sposób powstało Reno, nazywane "największym małym miasteczkiem na świecie". Nawet dzisiaj króluje tutaj duch Dzikiego Zachodu - wolno pić, palić i bawić się na całego. Trzeba tylko uważać. W kasynach można zastawić cały majątek. W ciągu dwóch lat odebrało sobie tutaj życie 166 osób. Policjant opowiada mi, że na wiosnę jeden z niedoszłych samobójców jadąc hondą zadzwonił z telefonu komórkowego do żony i powiedział jej, że kocha dzieci, a potem zjechał w przepaść. Kobieta słyszała przez telefon, jak samochód rozbijał się o skały. - Udało się nam go uratować. Przewieźliśmy go połamanego do szpitala helikopterem. Cały czas rozpaczał, jak się przed żoną wytłumaczy z długów - wspomina oficer.

Przed kasynami zatrzymują się autokary. Turyści rozmieniają pieniądze i idą szukać szczęścia. Ani w Flamingo, ani w Srebrnym Dolarze, ani w Złotym Piasku Zachodu nie udaje mi się nawiązać rozmowy z samotnymi starszymi mężczyznami. - Ja tu jestem po to, żeby grać, a nie gadać - zwrócił mi uwagę jeden z nich, gdy zagadnąłem go o viagrę.

Reklama
Reklama

Opuszczam więc Reno i podążam autostradą w kierunku jeziora. Po 40 minutach dojeżdżam nad Tahoe, apotem krętą drogą wokół tego Morskiego Oka gór Sierra Nevada trafiam nad samą granicę. Można tak jechać dalej 114 km wokół brzegu. Zatrzymuję się w malutkiej miejscowości Crystal Bay, gdzie są aż trzy kasyna. Wybieram to największe, Kalifornijsko-Nevadzki Kurort. Gracze wydają się tu bardziej na luzie niż w Reno. Siadam za barem i zamawiam drinka.

- Howdy - wita mnie po kowbojsku palący cygaro sąsiad. - Jesteś sam, bez żony?

- Żona w ciąży, więc została w domu - wyjaśniam.

- A moja mi ciążyła, więc się z nią rozwiodłem. Chociaż powinienem to zrobić 25 lat temu - mówi i wybucha śmiechem.

Nazywa się Chris. Jest w dobrym humorze, bo wygrał 300 dolarów w ruletkę. Po dłuższej rozmowie pytam go o niebieskie pigułki. - Ja tego świństwa nie biorę, ale moim kumplom to pomaga. Wiesz, że teraz o viagrę pytają na pogotowiu? Jak ci w szpitalu podadzą nitroglicerynę na ból klatki piersiowej lub anginę, a zażywasz viagrę, to spada ciśnienie i jest odjazd. W telewizji mówili, że z tego powodu było już 16 przypadków śmiertelnych i teraz na pogotowiu od razu pytają o to świństwo.

Ranczo Mustanga

Pytam wreszcie Chrisa, co po viagrze robią jego koledzy. Wzrusza ramionami i wyjaśnia, że 10 mil na wschód od Reno znajduje się ranczo Mustanga, "najlepszy burdel w Ameryce". Bywał tam z kolegami z rodea po popisach na koniach. - Panny nazywają się Jesień, Cukierek albo Lato. Są ubrane w różowe stroje kąpielowe. Mają, tak na oko, koło trzydziestki. Zaraz za bramą ustawiają się  w szeregu. Można wybierać. Płaci się z góry. Minimum stówa plus dodatki.

Chris podkreśla, że "panny są czyste", bo są poddawane obowiązkowym badaniom lekarskim. Na terenie rancza kupuje się prezerwatywy. Kto nie ma gotówki, może skorzystać z bankomatu. Przyjmują też karty kredytowe. - To porządna instytucja - stwierdza Chris. - Wszystko jest legalne, więc dziewczyny i faceci spotykają się w bezpiecznych warunkach.

Chris lubi "panny, konie i hazard". Właśnie w takiej kolejności. Jest po pięćdziesiątce i czuje się teraz niezależny. Na koniec naszej rozmowy dodaje: - Jeśli ktoś rzuca swoją kobietę tylko z powodu tych pigułek, to jest głupi. Za chwile uniesienia trzeba zapłacić, ale pozostaje jeszcze starość.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1256
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1255
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1254
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1253
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1252
Reklama
Reklama