Eksperci i politycy oceniają sytuację w Iraku diametralnie różnie. Czym to tłumaczyć?
Stephen Biddle:
To zrozumiałe, gdy mamy do czynienia z tak złożoną rzeczywistością i natłokiem sprzecznych doniesień. Z jednej strony mamy ogólny spadek poziomu przemocy, z drugiej wciąż zdarzające się zamachy bombowe, co do których nie jest jasne, czy są jedynie pojedynczymi przypadkami, czy świadczą o trwałej tendencji. Z jednej strony spada liczba ofiar wśród cywilów, z drugiej postęp polityczny jest wciąż wolniejszy od oczekiwanego.
Co jest w tym wszystkim najważniejsze?
Jeśli jest szansa na w miarę trwałą stabilizację w Iraku, jedyna droga do niej wiedzie przez porozumienia o zawieszeniu broni między stronami konfliktu w różnych rejonach. Ich trwałość to dla mnie główny wyznacznik sukcesu. W 2007 roku doszło do zmian strategicznych, które skłoniły wszystkich głównych aktorów wydarzeń w Iraku – świeckich bojowników sunnickich, bojówki szyickie i rząd – do zmiany stanowiska i przyjęcia serii porozumień o zawieszeniu broni. To przyczyniło się do opadnięcia fali przemocy, szczególnie w środkowej części kraju. Kluczem do sukcesu jest utrwalenie już zawartych porozumień i rozciągnięcie ich na regiony południowe.