Utworzenie centrum dokumentacji ucieczek i wypędzeń jest rzeczą postanowioną. Projekt ustawy Bundestagu jest już gotowy i zostanie wkrótce zaakceptowany przez parlament – zapewnił wczoraj „Rz” Bernd Neumann, minister stanu ds. kultury i mediów. Wczoraj zaakceptowała go Komisja Kultury Bundestagu. W grudniu powinien trafić pod głosowanie na plenarnym posiedzeniu parlamentu.
Minister Neumann przyznał wczoraj, że nie udało się zorganizować międzynarodowej konferencji historyków między innymi dlatego, że uczestnictwa w niej odmówili historycy z Polski. –Została pomyślana jako listek figowy dla zamierzeń rządu. Nie dziwi mnie, że nikt z Polski nie wyraził zainteresowania – tłumaczy jeden z zaproszonych polskich historyków. – Cała sprawa została pośpiesznie przygotowana, co skłania do wniosku, że chodzi o swego rodzaju alibi dla organizatorów – przyznaje Angelika Schwall-Dürren, posłanka SPD. Niemcy chcieliby wysłuchać postulatów i konkretnych propozycji historyków na temat tego, jak ma wyglądać przyszłe muzeum w Berlinie, znane pod roboczą nazwą widocznego znaku przeciwko ucieczkom i wypędzeniom.
– Opinie historyków muszą zostać uwzględnione przy opracowaniu szczegółowej koncepcji wystaw widocznego znaku. Jest to jeden z naszych zasadniczych postulatów – tłumaczy Markus Meckel (SPD). Problem w tym, że o konferencji historyków nie ma ani słowa w projekcie ustawy, co rodzi uzasadnione podejrzenia, że konferencja miałaby służyć jedynie podtrzymaniu fikcji, że chodzi o projekt międzynarodowy i europejski.
W obliczu trudności z organizacją konferencji niemiecki rząd ponowił próbę skłonienia Polski do formalnego uczestnictwa w projekcie widocznego znaku. – Pytano nas o opinię. Odpowiedziałem, że ani w imieniu państwa polskiego, ani rządu nie wchodzą w grę żadne działania instytucjonalne – mówi Władysław Bartoszewski, sekretarz stanu w kancelarii Donalda Tuska. Uzgodnił ostatnio z rządem Czech wspólne stanowisko wobec niemieckich zamierzeń, które sprowadza się do prostej formuły: róbcie, jak uważacie, ale uważajcie, co robicie. Jest to zasadnicza zmiana wobec strategii poprzednich polskich rządów, które protestowały głośno przeciwko planom Berlina.
–Nie ma żadnej potrzeby zwoływania konferencji przed uchwaleniem ustawy – odpowiada Erika Steinbach (CDU), szefowa Związku Wypędzonych. W swym środowisku uchodzi ona za matkę chrzestną całego przedsięwzięcia jako inicjatorka Centrum Przeciwko Wypędzeniom. Niemiecki rząd powtarza wprawdzie, że widoczny znak nie ma nic wspólnego z projektem pani Steinbach, ale wątpliwości pozostają. Tak więc nie wiadomo jeszcze, czy Erika Steinbach nie znajdzie się we władzach przyszłej Fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie, która sprawować będzie pieczę nad widocznym znakiem. W radzie fundacji zarezerwowano trzy miejsca dla przedstawicieli organizacji wysiedlonych przymusowo Niemców, a Związek Wypędzonych nalega, aby jego szefowa zajęła jedno z tych miejsc. – Chcemy zorganizo-wać konferencję historyków w kwietniu przyszłego roku, kiedy znany będzie już skład gremium kierowniczych fundacji – mówi poseł Meckel, polityczny przeciwnik Eriki Steinbach. Ma nadzieję, że uda się wtedy skłonić historyków z Polski do udziału w obradach.