[b]– Przy okazji wizyty w Rosji prezydenta Hu Jintao sporo się mówi o rosyjsko-chińskim partnerstwie strategicznym. Jak pan ocenia relacje Moskwy z Pekinem? To prawdziwa przyjaźń czy sytuacyjny sojusz?
Nikołaj Złobin:[/b] – Rosja po prostu nie może sobie pozwolić na złe stosunki z Chinami. Jest znacznie słabsza w sensie ekonomicznym i wojskowym. Jeśli porównamy zbrojenia konwencjonalne, to jest duża różnica na korzyść Chin. A jeśli chodzi o gospodarkę, to Rosja ma wszystkie dane, żeby zamienić się w gospodarczego wasala Pekinu. Dlatego Moskwa nie może mieć z nim złych relacji, potrzebuje co najmniej poprawnych. Z drugiej strony zbyt bliski sojusz jest Rosji nie na rękę, bo wówczas popadnie w zbyt dużą zależność. Dlatego Kreml stara się zachować pewną ostrożność i dystans wobec tego partnera.
[b] – A Chiny? [/b]
– Oczywiście nęcą je rosyjskie surowce energetyczne. Nie wydaje mi się, by Chinom – jak twierdzą niektórzy – zależało na rosyjskim terytorium, ale z całą pewnością Pekin jest gotów zawalczyć z Moskwą o wpływy w Azji Środkowej i Południowo-Wschodniej. I bezwzględnie będzie próbował wyprzeć Rosję z Kirgizji, Kazachstanu czy Turkmenistanu. Chiny w pełni kontrolują sytuację w Korei Północnej, podczas gdy Moskwa utraciła wszystkie instrumenty wpływu na reżim Kim Dzong Ila. Poza tym z powodu Kuryli i braku traktatu pokojowego z Japonią Moskwa nie za bardzo ma możliwości inwestowania czy współpracy z Japonią, co daje Chinom kolejną przewagę. I jak tylko Chiny rozwiążą problem Tajwanu, a to stanie się w najbliższym czasie, ich pozycja będzie w regionie znacznie silniejsza. Dlatego uważam, że ze strony Rosji to wymuszony sojusz, a ze strony Chin to oczywistość. Tam doskonale rozumieją, że Rosja nie ma wyjścia, będzie musiała być sąsiadem ogromnej chińskiej gospodarki i ogromnej chińskiej armii.
[b] – Moskwa jednak stara się przedstawić swoją współpracę z Chinami jako przeciwwagę dla Zachodu. [/b]