Berlusconi: – Tym Putina
Patrizia: – Ach, jakie śliczne, z zasłonkami.
Kolejne nagranie znów dotyczy rozmowy Patrizii ze stręczycielem. Chwali się, że nie zmrużyła tej nocy oka, a Berlusconi był bardzo uczuciowy, ale narzeka, że nie otrzymała koperty z pieniędzmi. Potem mówi, że premier wziął od niej numer telefonu, przyrzekł załatwić pozwolenie budowlane, a przy okazji chce wyłudzić od swego rozmówcy 5 tys. euro.
Ostatnia zarejestrowana rozmowa, tym razem z premierem, odbyła się nazajutrz. Ten wyjaśnia, że udaje się do Moskwy, i obiecuje zadzwonić po powrocie. Padają szczegóły dotyczące spędzonej wspólnie nocy.
Opublikowane nagrania są z pewnością kłopotliwe i kompromitujące Berlusconiego. Niemniej od połowy czerwca dzięki przeciekom publikowanym przez „La Repubblica” wszyscy Włosi wiedzą, że premier spędził wówczas noc z 42-letnią kobietą. Berlusconi uznał, że ze swego życia prywatnego nie będzie się publicznie tłumaczył, ale opozycja chce go upokorzyć, żądając wyjaśnień przed parlamentem. Zapewne temu celowi służyć ma publikacja tych konwersacji, które nie wnoszą do wstydliwej sprawy niczego nowego. Są jedynie narzędziem, które ma podtrzymać polityczną presję. Gazety „La Repubblica” i „L’Espresso” łączy ten sam koncern wydawniczy, a przede wszystkim prowadzona od kwietnia kampania mająca doprowadzić do rezygnacji Silvio Berlusconiego. Włochów na ogół dziwi kazalnica, z której głoszone są homilie o czystości moralnej. Ci sami ludzie nieco wcześniej, uderzając pięścią w ten sam pulpit, głosili filozofię nieskrępowanej wolności obyczajowej, szczególnie między osobami tej samej płci.
Wszystko naraz sprawia wrażenie próby delegitymizacji Berlusconiego nie argumentami politycznymi, a podglądaniem przez dziurkę od klucza sypialni. Dla większości Włochów, popierających Berlusconiego w 68 proc., to wyraz ideologicznej bezradności lewicy, która wobec braku innych argumentów sięgnęła po nieczyste zagrania i znalazła sojusznika w osobie prostytutki-szantażystki (rzekomo ujawniła fakty w akcie zemsty za brakujące zezwolenie budowlane). Dotychczas to, który polityk z kim sypia, kiedy i dlaczego, podobnie jak we Francji, otoczone było solidarną tajemnicą. Lewica złamała tę niepisaną umowę i kto wie, czy za to nie spotka ją większa kara niż lubieżnego premiera. Zwłaszcza że kobieta udająca się do siedziby premiera z nagrywającym sprzętem musiała działać z premedytacją, a może nawet na polityczne zamówienie. Część włoskich analityków przewiduje, że w końcowym rozrachunku to nie Berlusconi poniesie polityczne koszta skandalu.