W poniedziałek, wraz z początkiem roku szkolnego we Włoszech, do szkół poszło 8 milionów uczniów, z czego ponad 7 proc. to obcokrajowcy. Problem w tym, że w niektórych szkołach, jak choćby w mediolańskiej podstawówce koło słynnego stadionu San Siro, ponad 90 proc. dzieci zapisanych do pierwszej klasy to nie-Włosi. We włoskiej rzeczywistości to recepta na edukacyjną katastrofę.
Dzieci obcokrajowców na ogół bardzo słabo znają włoski, co hamuje postępy w nauce. W związku z tym włoscy rodzice nie chcą zapisywać do takich szkół swoich dzieci. Z drugiej strony szkoły cieszące się dobrą opinią niechętnie przyjmują obcokrajowców. W ten sposób powstały szkoły-getta. Przykładem choćby rzymska podstawówka w ubogiej dzielnicy na południu miasta, gdzie w ubiegłym roku 80 proc. wszystkich uczniów stanowili obcokrajowcy, a dziś uczęszcza do niej tylko sześcioro włoskich dzieci. Resztę rodzice, w tym pracujący tam nauczyciele, przenieśli. Minister edukacji Mariastella Gelmini postanowiła problem rozwiązać i zapowiedziała, że od przyszłego roku szkolnego w żadnej klasie nie może być więcej niż 30 proc. nie-Włochów.
Już od dziś obowiązują nowe zasady, które mają zwiększyć dyscyplinę szkolną i podwyższyć edukacyjną poprzeczkę. W przypadku nieobecności ucznia nauczyciel ma obowiązek poinformować o tym rodziców esemesem. Ci będą mogli śledzić postępy dzieci w Internecie, bo szkoła na swojej stronie internetowej ma obowiązek publikowania ocen. Do egzaminów na różnych szczeblach edukacji, z maturalnym włącznie, dopuszczani będą tylko ci uczniowie, którzy ze wszystkich przedmiotów, łącznie z wychowaniem fizycznym i zachowaniem, otrzymali co najmniej szóstkę w dziesięciostopniowej skali.
Powrócono również z powodu oszczędności do jednego pedagoga uczącego wszystkich przedmiotów w pierwszych klasach podstawówki (poza wf, religią i nauką języka obcego), przeciw czemu jesienią strajkowali nauczyciele i demonstrowali rodzice.
Problem szkół-gett jest złożony, narastał od lat i jest dowodem fiaska polityki integracyjnej kolejnych rządów. Pojawia się niemal wyłącznie na północy, gdzie mieszka trzy czwarte imigrantów, bo łatwiej tam o pracę. Na przykład w Mediolanie ponad 15 procent mieszkańców to obcokrajowcy. Problem będzie narastał również z powodów demograficznych.