Takich scen jak w pokazanym w maju filmie „Zabijanie po czesku“ Davida Vondráčka czescy widzowie jeszcze nie oglądali. Były zdjęcia z rozstrzeliwań Niemców w Pradze po wycofaniu się Wehrmachtu 10 maja 1945 roku, drastyczne sceny, jak ta z ciężarówką Armii Czerwonej miażdżącą ciała zabitych czy błagającym o litość Niemcem wśród stert trupów.
W Czechach trwa dyskusja, czy takich masakr dokonywali wyłącznie żołnierze Armii Czerwonej, czy także czescy rewolucyjni gwardziści.
Dla Niemców wysiedlonych po wojnie z Czechosłowacji ważne jest coś innego. – Emisja filmu w państwowej telewizji to dowód, że kropla drąży kamień – twierdzi Bernd Posselt, rzecznik organizacji Niemców sudeckich. Kroplą mają być wysiedleni, którzy przez lata głosili prawdę o zbrodniach na Niemcach sudeckich. Emisję filmu potraktowali jako znak, że Praga zmienia zdanie, wyciąga rękę do pojednania i chce z nimi rozmawiać. – Oczekiwania zdecydowanie na wyrost – mówią zgodnie eksperci.
[wyimek]Niemcy sudeccy wierzą, że Praga wyciąga rękę do pojednania, że chce z nimi rozmawiać[/wyimek]
Jednak premier Bawarii Horst Seehofer ogłosił na niedawnym zjeździe Ziomkostwa Niemców Sudeckich, że jesienią udaje się do Pragi w towarzystwie przywódców wypędzonych. Miałaby to być pierwsza w historii oficjalna wizyta szefa rządu Bawarii w Pradze.