Podpisany w kwietniu przez prezydentów USA i Rosji traktat to oczko w głowie prezydenta USA. Według „Washington Post” ewentualna porażka zaszkodziłaby bowiem pozycji Baracka Obamy w Ameryce, a także upokorzyłaby go na scenie międzynarodowej, bo przecież dostał on Pokojową Nagrodę Nobla m.in. za wizję świata bez broni atomowej.
Wczoraj późnym wieczorem polskiego czasu Biały Dom odniósł w tej sprawie bardzo istotne zwycięstwo: stosunkiem głosów 67 do 28 udało się przegłosować w Senacie zakończenie debaty o traktacie. To oznacza, że jest już praktycznie pewne, iż senatorzy oficjalnie już dzisiaj ratyfikują traktat. Amerykańska konstytucja wymaga bowiem w takich wypadkach poparcia dwóch trzecich senatorów. A dziś – jak pisze „New York Times” – na głosowaniu nie będzie jednego ze 100 senatorów, a więc wymagany próg obniży się do 66 głosów. – Jesteśmy na krawędzi nowego rozdziału w 40-letniej historii zmagań z zagrożeniami związanymi z bronią atomową – cieszył się wczoraj senator John Kerry, demokratyczny przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych.
Traktat przewiduje m.in. zmniejszenie liczby głowic jądrowych w USA i Rosji z 2200 do 1550, a także wznowienie wzajemnych inspekcji wojskowych. Poprzednia wersja START wygasła w grudniu ub. r. By nowy traktat wszedł w życie, musi go jeszcze ratyfikować parlament Rosji.
– Ten traktat zostawia w naszym kraju wystarczająco dużo głowic atomowych, aby posłać do Królestwa Niebieskiego jakiegokolwiek agresora – przekonywał republikanin Lamar Alexander. – Jestem przekonany, że Amerykanie są bezpieczniejsi z nowym START niż bez niego – dodał.
[wyimek]Obama przystąpił do ofensywy politycznej na wielką skalę[/wyimek]