– Szczerze mówiąc, mam już tego dość. Przez cały dzień siedzę albo leżę. Nie wolno mi palić ani pić. Chciałabym już mieć to za sobą – wyznała pani prezydentowa w jednym z wywiadów, mając na myśli opóźniający się poród. Ubolewała, że jej ciążowe perypetie nie interesują francuskiej opinii publicznej.
W szczerość tej deklaracji nie wierzy pewnie nawet sama jej autorka. Paryscy paparazzi dawno nie mieli tyle pracy. A im bliżej rozwiązania, tym większe mieli używanie.
Małżonka Nicolasa Sarkozy'ego dba o to, by nie schodzić z czołówek francuskich mediów. Nie ma dnia, by jej coraz bardziej wydatny brzuch, skryty a to pod luźnym podkoszulkiem, a to pod suknią od najlepszych projektantów, nie był tematem plotek. Przedwczesnych doniesień o tym, że urodziła, już nawet nikt nie liczy. W czwartek fotoreporterzy rzucili się w pogoń za nią, mając nadzieję, że „to już" – ale zamiast do kliniki Carla Bruni wybrała się do sklepu po dziecięce ciuszki po obniżonej cenie. Dzięki temu znów znalazła się w centrum uwagi.
Pierwsza dama zapowiada, że po porodzie to się zmieni.
– Zrobię wszystko, by chronić to dziecko – zarzekała się w innym wywiadzie. – Nie pokażę nawet jego zdjęć, nie wystawię go na widok publiczny – zapewnia.