To jedna z największych w historii kraju operacji wyłapywania nielegalnych imigrantów w Grecji. Na ulice Aten skierowano kilka tysięcy policjantów, których głównym zadaniem jest sprawdzanie tożsamości osób podejrzanych o nielegalny pobyt. Tylko w weekend zatrzymano ponad 7?tysięcy osób. Większość po ustaleniu ich statusu została zwolniona, ale ponad 2 tysiące osób ma być deportowanych. Już w niedzielę odesłano do kraju 80 Pakistańczyków.
– Pogrążony w kryzysie kraj nie może sobie pozwolić na niekontrolowany napływ imigrantów. To bomba leżąca pod fundamentami naszego kraju i społeczeństwa – ostrzegał grecki minister porządku publicznego Nikos Dendias.
Przeciwko akcji protestują obrońcy praw człowieka. Koalicja skrajnej lewicy Syriza przyrównuje ją do pogromów. Ale media i wielu Greków chwali determinację władz.
– Akcja jest przeprowadzana z poszanowaniem praw człowieka. Deportowani są jedynie nielegalni imigranci, którzy często dostają finansową pomoc na urządzenie się w swoich krajach. Osoby, które mogą liczyć na status uchodźcy, będą czekać na rozpatrzenie ich wniosków w stworzonych jeszcze przez poprzedni rząd ośrodkach, gdzie mają zapewnione godziwe warunki – przekonuje „Rz" dr Theofanis Eksadaktylos, politolog z uniwersytetu w Surrey.
Polityczna mina
Fala antyimigranckich nastrojów przechodzi przez całą Europę. Ale w balansującej na skraju bankructwa Grecji nielegalni przybysze wywołują wyjątkowo duże emocje. W 11–milionowym kraju przebywa aż milion imigrantów. Zdaniem władz przez dziurawą granicę z Turcją codziennie do Grecji przedostaje się 100 osób. Niewykluczone, że jest ich kilka razy więcej, bo jak wynika z unijnych danych, w zeszłym roku do Grecji nielegalnie wjechało aż 100 tys. obcokrajowców.