Sara Netanjahu,żona premiera Beniamina Netanjahu nie zaprzecza,że kolekcjonuje puste butelki po napojach kupowanych za państwowe pieniądze na potrzeby rezydencji premiera. Uznając swą winę za ich przywłaszczenie wpłaciła już do kasy państwowej 4 tys. szekli a więc ok. 1 tys. euro. - To nic w porównaniu z tym co jest jeszcze winna - głosi w izraelskich mediach Meny Naftali, były zarządca rezydencji premiera. W jego ocenie powinna uiścić 24 tys. szekli , gdyż przywłaszczyć miała już sobie 80 tys. butelek. Kaucja za jedną wynosi w Izraelu 0,30 szekla.

Sprawa wywołuje w Izraelu spore zainteresowanie i staje się częścią kampanii wyborczej. 17 marca odbędą się przedterminowe wybory do Knesetu od których zależy polityczny los premiera Beniamina Netanjahu. Tym bardziej, że na jaw wychodzą właśnie jego zainteresowania butelkami. Tyle ,że pełnymi. Jak twierdzi jedna ze stacji telewizyjnych miał wydać w okresie ostatnich 19 miesięcy na alkohole 150 tys. szekli czyli ok 30 tys. euro. Dziennik "Jediot Aharonot" dotarł do dostawcy premiera, który zapewniał,że szef rządu raczy się winem o najwyższej jakości.

W 2013 roku wyszło na jaw ,że premier wydał na lody równowartość 2 tys. euro, a koszt podlewania trawnika w jego prywatnej posiadłości wyniósł 20 tys. euro.

Przy takich wydatkach bledną kolacje podsłuchiwanych polskich polityków raczących się policzkami wieprzowymi czy foie gras. Wydatkami premiera zainteresowała się już państwowa izba kontroli. Raport jest już podobno gotów ale nie może zostać opublikowany przed wyborami.