Na razie policyjni eksperci zakończyli zabezpieczanie śladów na miejscu przestępstwa. Grupa najlepszych specjalistów pracowała tam przez 20 godzin bez przerwy. Lokal jest nadal strzeżony aż do podjęcia dalszych decyzji przez sąd. O przebiegu dochodzenia poinformował dziennikarzy szef policji we wschodnich Czechach Jaromír Tkadleček. Obiecał, że kolejne informacje będą przekazywane w miarą postępów śledztwa.
Wczoraj na temat zbrodni przekazywano nieprecyzyjne, czasem wręcz sprzeczne informacje. Jedne media informowały o tym, ze sprawca miał 25-30 lat i wdał się w strzelaninę z policją, inni podawali, że był to człowiek starszy, który po zabiciu swych ofiar popełnił samobójstwo. Tkadleček tłumaczył zamieszanie zaskoczeniem i błyskawicznym tempem wydarzeń.
W rzeczywistości mordercą okazał się 62-letni mieszkaniec miasta, którego dom znajdował się niespełna kilometr od miejsca zbrodni. Do restauracji wszedł o godz. 12:38, wyjął dwa pistolety i zaczął strzelać do jedzących obiad gości bez żadnego wyjaśnienia. Zabił na miejscu siedmiu mężczyzn i jedną kobietę. Kolejna kobieta została ranna (według wydanego w środę rano komunikatu jej życiu nie zagraża, jest przytomna).
Po 10 minutach na miejscu pojawił się zaalarmowany dwuosobowy patrol policyjny. W międzyczasie do redakcji programu kryminalnego prywatnej telewizji Prima zadzwonił mężczyzna twierdzący, że „ma pistolet i zakładnika i wszystko załatwi po swojemu".
Przybyli na miejsce funkcjonariusze zauważyli ludzi leżących na ziemi i zabójcę kryjącego się za barem. Po kilku sekundach oddał on w ich kierunku kilka strzałów. Policjanci wycofali się i zawezwali jednostkę antyterrorystyczną, która przybyła z Brna po niespełna godzinie. Antyterroryści wtargnęli do restauracji o 14:23. Znaleźli już tylko martwe ofiary i sprawcę, który najprawdopodobniej zastrzelił się widząc przygotowania do szturmu.