Wynika z niego, że NASA potraktowała wyprawę Apollo 11 jak najzwyklejszą delegację. Po powrocie na Ziemię trzeba było wypełnić odpowiednie druki i ubiegać się o zwrot kosztów.
W przypadku Aldrina do wypłaty były dokładnie 33 dolary 31 centów. Kwit nosi numer 014501, zawiera szczegółową trasę podróży (dom astronauty - baza w Houston - przylądek Canaveral - Księżyc - lotniskowiec Hornet i z powrotem do domu przez bazę lotniczą Ellington w Teksasie), a w dodatkowym formularzu celnym można znaleźć informacje o tym, co z lotu trzeba było oclić.
W przypadku wyprawy z 1969 roku było to ok. 22,5 kg księżycowych skał i pyłu. Aldrin wraz z Neilem Armstrongiem oraz Michaelem Collinsem musieli także poddać się kwarantannie na 21 dni, by można było stwierdzić, że poza kamieniami nie przywieźli ze sobą groźnych chorób z kosmosu.
33 dolary i 31 centów z 1969 roku dziś warte jest blisko 7 razy więcej. Aldrin dostał tę kwotę jako zwrot kosztów dojazdu na własną rękę do bazy wojskowej.
Dziś NASA wciąż zajmuje się papierkowymi sprawami, z których można się śmiać, jednak w mediach społecznościowych nie ma sobie równych. Oficjalny profil agencji na Twitterze śledzi ponad 11,6 mln osób, podczas gdy konto prezydenta USA, najpopularniejszego polityka świata, o 5 mln mniej.