Korespondenci amerykańskiej agencji Associated Press odwiedzili białoruską część „czarnobylskiej strefy wykluczenia". Jak twierdzą w odległości 45 kilometrów od elektrowni atomowej w Czarnobylu, na której 30 lat temu doszło do katastrofy, znajduje się przedsiębiorstwo rolne. Pastwiska znajdują się zaledwie 2 km od „strefy wykluczenia", gdzie mieszkać władze nie rekomendują, a wręcz zakazują. Właściciel gospodarstwa posiada około 50 krów i dostarcza mleko do jednej z największych przetwórni w Homlu.
Próbka tego mleka, według korespondentów AP, trafiła do Centrum Higieny w Mińsku. Badania wskazały, że mleko zawiera jeden z najgroźniejszych izotopów promieniotwórczych - Stront 90, którego ilość była dziesięciokrotnie większa niż dopuszczalna. Według białoruskich norm produkty spożywcze nie powinny zawierać więcej niż 3,7 bekerela/kilogram. Tymczasem sprawdzane w laboratoriom mleko zawierało aż 37,5 bekerela/kg Strontu 90.
Tuż po tym, jak AP opublikowało swój reportaż, zastępca szefa Centrum Higieny w Mińsku zaprzeczył w rozmowie z białoruską agencją BelaPAN, jakoby w laboratorium przeprowadzano badania dotyczące obecności w mleku strontu. Jak twierdzi, badania były robione jedynie pod kątem zawartości w produkcji pierwiastka chemicznego Cez 137, którego ilość nie przewyższała dopuszczalnej normy. Informacjom AP zaprzeczyła także rosyjska służba fitosanitarna Rospotrebnadzor, która oświadczyła, że białoruska produkcja nie zawiera promieniotwórczych substancji.