Na to stanowisko mianował go jeszcze poprzedni minister obrony narodowej Aleksander Szczygło. Jego następca Bogdan Klich wstrzymał jednak awans po tekście „Rz”.
W styczniu ujawniliśmy, że Tomaszycki jako dowódca polskiego kontyngentu w Afganistanie mógł podjąć próbę wyciszenia sprawy ostrzału wioski Nangar Khel. W wyniku akcji polskich żołnierzy zginęło sześciu cywilów.
Na początku roku Tomaszycki został przeniesiony do rezerwy kadrowej. Teraz powraca. – Potwierdzam fakt nominacji. Generał Tomaszycki objął dziś nowe stanowisko – powiedział wczoraj „Rz” pułkownik Sylwester Michalski, rzecznik Sztabu Generalnego. Czy to oznacza, że wątpliwości wokół niego zostały rozwiane? – To pytanie do ministra obrony narodowej – ucina płk Michalski. Wczoraj nie udało nam się jednak uzyskać komentarza z resortu. Minister Klich jest za granicą. Po południu nie odbierał telefonu.
Tymczasem Aleksander Szczygło nie kryje satysfakcji. – Dla mnie sytuacja od początku była jasna. Nie miałem wątpliwości, że gen. Tomaszycki w sprawie Nangar Khel zrobił wszystko, co do niego należało. Nie zazdroszczę mu tylko atmosfery, w jakiej odchodził do rezerwy – mówi. Przyznaje, że w sprawie Tomaszyckiego wnioskował o spotkanie z naczelnym prokuratorem wojskowym. Doszło do niego w czwartek. – Otrzymałem zapewnienie, że przeciwko panu generałowi nie toczy się żadne postępowanie. W prokuraturze występował wyłącznie w charakterze świadka – zaznacza Szczygło.
Usatysfakcjonowany jest także Tomaszycki. – Cieszę się, że jestem z powrotem w normalnej służbie, i to na tym właśnie stanowisku – powiedział „Rz”.