Burza wokół publikacji zdjęć uczestników protestu przed Sejmem

Opozycja jest oburzona pokazaniem twarzy uczestników protestu przed Sejmem. Policja: to konieczne, by ustalić kto zakłócał porządek.

Publikacja: 19.01.2017 15:09

Burza wokół publikacji zdjęć uczestników protestu przed Sejmem

Foto: PAP, Marcin Obara

Komenda Stołeczna Policji na swojej stronie internetowej opublikowała wizerunki 21 osób, które mogą mieć związek z awanturą podczas protestu przed Sejmem w nocy z 16 na 17 grudnia 2016 roku. Doszło wtedy do obelg i blokowania wjazdu posłom PiS i przedstawicielom rządu. Trwa śledztwo w sprawie tamtych incydentów, czynności prowadzi policja. Zdecydowała się na kroki, które wywołały kontrowersje.

„Nieznane dotąd osoby naruszyły porządek prawny. Publikujemy wizerunki osób, które mogą mieć związek z tymi zdarzeniami” - napisała policja w komunikacie i prosi, by każdy, kto rozpoznał kogoś ze zdjęć, lub posiada wiedzę pomocną w ustaleniu tożsamości się z nią skontaktował.

Publikacja wywołała burzę i krytykę opozycji, która uważa, że jest to próba zastraszania mająca zniechęcić innych do protestów.

- Nie pozwolimy na to, żeby 27 lat po odzyskaniu przez Polskę suwerenności dochodziło do politycznej zemsty - mówił w czwartek Grzegorz Schetyna, lider Platformy Obywatelskiej i żądał informacji kto personalnie zdecydował o publikacji wizerunków na szeroko dostępnej policyjnej stronie. Posłowie PO zadeklarowali – poprzez biura poselskie – pomoc osobom ze zdjęć.

Policja twierdzi, że urządzający burdę przed Sejmem powinni być ukarani, a żeby ustalić kim są konieczne było pokazanie wizerunków. Prokuratura nie wydawała poleceń, by je publikować, ale nie jest temu przeciwna.

- Policja prowadzi czynności wykrywcze, a wizerunki osób, które mogły zakłócać porządek publiczny opublikowała w oparciu o swoje kompetencje, takie uprawnienie daje jej ustawa o policji – mówi „Rzeczpospolitej” Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Podkreśla: - Nie interesują nas te osoby jako uczestnicy protestu, chodzi o ustalenie ich danych w związku z zakłócaniem porządku.

Śledztwo zostało wszczęte z dwóch artykułów - 191 i 224 Kodeksu Karnego, które przewidują do trzech lat więzienia za stosowanie przemocy lub groźby bezprawnej „w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania" oraz wywierania w taki sposób „wpływu na czynności urzędowe organu państwowego”.

Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita” jedna z pokazanych osób zgłosiła się do prokuratury, personalia kilku innych śledczy już ustalili. W jakim charakterze zostaną przesłuchane – świadków czy podejrzanych – prokuratura nie zdradza.

Służby
Tusk zapowiada 13 miliardów złotych na program modernizacji służb
Służby
Służby i bez Pegasusa chętnie podsłuchują
Służby
Agenci CBA weszli do siedzib PKOl i PZKosz. Chodzi o faktury
Służby
Starlinki nie tylko dla Ukrainy. Obsługiwały także wybory w Polsce
Służby
600 tys. zł w rok. Kosmiczna pensja szefowej CBA