O świcie 4 marca 2010 r. mieszkankę bloku przy ul. Legionów w Łodzi oraz jej nastoletnią córkę obudziły hałasy dobiegające z korytarza. Po chwili uzbrojeni policjanci wyważyli drzwi, wrzucili do środka granat ogłuszający. Z relacji poszkodowanych wynika, że antyterroryści weszli do mieszkania, krzycząc, by padły na podłogę. Zniszczyli m.in. wykładzinę w kuchni oraz uszkodzili drzwi. Według kobiet, działania policji doprowadziły do tego, że musiały korzystać z pomocy psychologa.
Małgorzacie M. sąd przyznał 4 tys. zł, a jej córce Aleksandrze – 5 tys. zł. Zdaniem sądu, działania policji były zgodne z prawem, bo mieli zatrzymać członka z grupy narkotykowej spod Warszawy. Nie oznacza to jednak, że nie ponoszą odpowiedzialności za skutki przeprowadzonej akcji. Sąd uznał, że naruszono m.in. mir domowy, a akcja spowodowała uszczerbek na zdrowiu kobiet. Łodzianki domagały się od policji 20 tys. zł zadośćuczynienia. Nie wiadomo, czy złożą zażalenie, bo nie były w sądzie. Nie można także stwierdzić, czy wyrok zaskarży policja. – Musimy poznać uzasadnienie – mówi Maciej Karczyński, rzecznik stołecznej policji. —koz