Sprawa zaczęła się, gdy rzeszowski Sąd Rejonowy, rozpatrując prokuratorski akt oskarżenia uznał, że w aktach są tak drastyczne braki, że to "uniemożliwia rozstrzygnięcie sprawy w rozsądnym terminie". W związku z tym Sąd Rejonowy wydał postanowienie o zwrocie sprawy prokuraturze, by ta mogła uzupełnić brakujące materiały.
Decyzje sądu I instancji podtrzymał Sąd Okręgowy - akta wróciły do prokuratury. Postanowienie to było już prawomocne.
Postanowienie to było już prawomocne. I wtedy - jak podkreśla informator portalu Onet.pl - wydarzyła się rzecz, w jego ocenie - niesłychana. - Prokurator Rafał Teluk zatelefonował do sędziego Sądu Okręgowego i telefonicznie domagał się zmiany postanowienia - mówi nasze źródło. - Zapowiadał też, że "on tej sprawy tak nie zostawi" - relacjonuje. - Więcej, próbował wmawiać sędziemu, że kwestionowane dokumenty znajdują się w aktach, tyle że sąd ich nie zauważył. Ale warto przypomnieć, że wcześniej prokurator zgodził się, że tychże dokumentów w aktach jednak brakuje - mówi sędzia, który chce zachować anonimowość.
Jak czytamy w Onecie, prok. Teluk na telefonicznej rozmowie z sędzią SO nie poprzestał. 1 sierpnia wysłał do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie pismo, w którym podnosi, że kwestionowane dokumenty przez cały czas znajdowały się w aktach sprawy - a sądy obu instancji po prostu ich nie zauważyły. Dlatego też - pisząc, że doszło do "oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa", prok. Teluk wnioskuje do SA o "rozważenie konieczności wyjaśnienia powyższych nieprawidłowości w ramach postępowania dyscyplinarnego".
- Takie pismo oznacza próbę niedopuszczalnego, bezprawnego wpływania na niezawisły sąd tylko z powodu podjęcia decyzji nie po myśli prokuratora - mówi sędzia. - Żądając bezpodstawnie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów, prokurator narusza zasady etyki. Do tego wykazuje się brakiem znajomości podstawowych zasad procedury. I szczerze mówiąc, to on sam kwalifikuje się na dyscyplinarkę - dodaje.