Reguły są proste. Dwie drużyny, dwa miasta, 90 minut, biała ściana, czarny kolor. Żadnych gotowców, szkiców, żadnego wymazywania. Stawka to przyjemność, zdrowa rywalizacja, prestiż i nagrody, choć to nie one przyciągają najlepszych artystów z całego świata.
Oto Secret Wars – impreza, którą zapoczątkowano cztery lata temu w Anglii. Po tym, jak podbiła świat, trafia wreszcie nad Wisłę. Impreza warszawskim klubie Powiększenie rozpocznie się o godz. 20.
[srodtytul]Wszystko jest możliwe[/srodtytul]
– Dziewięćdziesiąt minut to wbrew pozorom bardzo mało. Najczęściej okazuje się, że ledwo człowiek zaczął coś malować, a już sędzia odlicza sekundy do zakończenia pojedynku – mówi Swanski, kapitan stołecznej drużyny.
Dodaje jednak, że nawet w tak krótkim czasie można stworzyć coś wyjątkowego. Jemu się udało. Prowadzona przez niego drużyna w debiutanckim pojedynku z reprezentantami z Bristolu wygrała. Warto dodać, że Brytyjczyków reprezentował nie byle kto, bo Inkie, legenda sceny graffiti.