Kto dziś pamięta, kim był Janusz Przybylski? Podejrzewam, że to nazwisko nic nie powie nawet studentom i absolwentom warszawskiej ASP, gdzie nauczał od dyplomu (1963) do końca. Więc się o niego upominam.
Był wszechstronny, zapamiętały, wręcz zajadły w pracy twórczej. Zostawił po sobie mnóstwo obrazów, grafik, rysunków we wszelkich możliwych technikach i konwencjach. Co to było – ekspresjonizm, nowa figuracja, groteska, pop-art, symbolizm? Nie sposób przypisać do jakiegoś kierunku, żonglował nimi wedle potrzeb. Nowoczesna postawa, lecz wykonanie – klasyczne. Z perfekcyjnym warsztatem.