Wspólnym tematem jej prac jest człowiek. Artystka nieustannie powraca do portretów i całopostaciowych figur. Zdradza, że choć lubi oglądać obrazy również o innej tematyce, we własnej twórczości konsekwentnie trzyma się ulubionego motywu. Nawet gdy kiedyś malowała cykl, w którym skupiała się na wnętrzach, i tam pojawiał się człowiek jako element przestrzeni. W pracy potrzebuje modela, zwykle w tę rolę wcielają się najbliżsi.
– Obrazu bez człowieka u mnie nie ma – mówi „Rzeczpospolitej". – Jestem temu tematowi wierna od dyplomu na łódzkiej ASP. Nie umiem jednak do końca wyjaśnić, dlaczego to dla mnie tak ważne. Kiedyś wydawało mi się, że naczelną wartością jest kompozycja, a człowiek pomaga mi ją stworzyć. Teraz myślę, że w ekspresji obrazu ma znaczenie mój stosunek emocjonalny do ludzi i siebie samej.
Postać stara się opisywać przede wszystkim światłem i kolorem. Wynika to po części z jej malarskich fascynacji Caravaggiem i Ver- meerem. Ceni malarski gest, podziwia zarówno wczesnorenesansowe dzieła Piero della Francesca, jak i XX-wieczne malarstwo Francisa Bacona. A w grafice zauważa, że światło determinuje przestrzeń i bryłę.
Grafiki robi różnymi technikami, ale najbardziej lubi drzeworyt. I ten bezpośredni kontakt z drewnem nieoczekiwanie zainspirował ją do rzeźbiarskich eksperymentów.
– Drewno tak mi się podobało, że postanowiłam bezpośrednio dotknąć tej materii, tworząc reliefowe obiekty – mówi. – Patrząc na samą matrycę, doszłam do wniosku, że bardziej mi się ona podoba niż wydrukowana z niej grafika, więc zaczęłam pokazywać matryce razem z drukami. A potem wzięłam się do opracowywania desek, które traktuję już jako niezależny byt artystyczny. I w tej chwili opracowuję je narzędziami typowo rzeźbiarskimi: większymi dłutami, siekierkami i piłą mechaniczną.