Pisząc ten tekst, nie wiem jeszcze, jakie rozstrzygnięcie Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prezes Julii Przyłębskiej wyda w sprawie wniosku prezesa Rady Ministrów o zbadanie zgodności niektórych przepisów Traktatu o Unii Europejskiej z Konstytucją RP. Nie śmiem zatem podejmować się oceny stanowiska Trybunału Konstytucyjnego, nie podejmuję się jego krytycznej analizy. Oba te działania byłyby bowiem przedwczesne.
Przysłuchując się jednakże przemawiającym na rozprawie 7 października wystąpieniom uczestników postępowania w tej sprawie, w szczególności niektórym z nich, w głowie dudni mi jedno słowo, które jako żywo nie czerpie ani z języka aktów prawnych, ani z dorobku orzecznictwa, ani z nomenklatury prawniczej. To słowo brzmi: wstyd.