Według przeróżnych sondaży – które ukazały się po wyborach, to nieistniejący rząd Tuska – jest najlepszym rządem, jaki miała Polska. A Tusk, w cuglach wygrałby wszelakie wybory – od prezydenckich do mistera Universum. Przypuszczam, że wrzenie zacznie się już na wiosnę. Albo i wcześniej. Przecież wystarczy zobaczyć, kogo Tusk chce do rządu zaprosić.
Jeden z moich pacjentów, uczestnik Powstania Warszawskiego, lat 84, zmartwiony po wyborach, wczoraj mi powiedział: „Przeżyli my ruska, przeżyjem i Tuska”. Nadzieja niech nie umiera….
Jeśli pan Tusk będzie ściśle przestrzegał rozdziału Kościoła od państwa, a mam tu na myśli nie faworyzowanie i nie-zwalczanie żadnego z mitów religijnych, to ma moje poparcie. (...) Tolerancja i jeszcze raz tolerancja w sferze religii. Będę się też cieszył, gdy pan premier odetnie się też, wbrew jego wierze, od antygejowskiej homofobii braci Kaczyńskich.
Z nowym premierem jest trochę tak, jak z książkami Doroty Masłowskiej. Dobrze się je czyta, stwierdziłbym wręcz, że to mistrzyni stylu, więc sama lektura sprawia tę Barthezowską, postmodernistyczną „rozkosz”. Jednak konstrukcji fabularnej w jej powieściach nie mają żadnej, są – cóż, pięknym, ale pięknym słowotokiem.Symptomy tej choroby zaczyna przejawiać Donald Tusk. Dzisiejsze doniesienia o rezygnacji z usług BOR dla Tuskowej rodziny i ograniczeniu do maksymalnego minimum ochrony samego premiera zdają się sugerować, że nasz nowy przywódca zapatrzył się na Konstantego Turskiego, bohatera serialu „Ekipa” Agnieszki Holland. Przywódcy Platformy wydaje się, że dobrym sercem, wyrozumiałością i spolegliwością można uczynić cuda. Ale czy miłość w oczach Tuska jest tym „cudem”, o którym czytaliśmy na billboardach PO? Wydaje się, że wyborcy oczekiwali czegoś innego.