Dla naukowca nie ma piękniejszego momentu niż ten, gdy może ogłosić światu wyniki swoich badań. Długo trzymałem w tajemnicy przedmiot moich analiz, wykresów, wzorów i słupków. Dziś mogę zdradzić: poszukiwałem ojca gatunku, zwanego lemingiem zwyczajnym. Ale od początku. Stwórcą mohera jest ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk, wątpliwości być nie może. Żeby była jasność, chodzi tu o mohera klasycznego – w berecie, autobusie bez klimatyzacji i stanie permanentnego emocjonalnego wzburzenia. Premier Tusk próbował rozciągnąć tę definicję na cały elektorat PiS, ale mu się nie udało. Radio ojca Rydzyka wciąż ma tylko 2 procent słuchalności.
Tak czy siak – kto jest ojcem dyrektorem mohera – wiemy. Ale kto jest ojcem leminga? Tu zaczynają się schody, którymi prawdziwy naukowiec, jak ja na przykład, musi wspiąć się na wyżyny intuicyjnej dedukcji i zdolności paradetektywistycznych. Bo najłatwiej powiedzieć - leminga, rozumianego jako istotę ślepo zapatrzoną w premiera Tuska, uzależnioną od przekuwania każdej porażki PO (kto dziś je zliczy?) w triumf, a każdego obciachu w powód do chwały, stworzył sam premier. To byłoby za proste. Nie zapominajmy, że premier ma ciekawsze rzeczy do stwarzania niż jakieś lemingi. Na przykład dobre wrażenie. Ojcem lemingów musi być ktoś inny.