Dziewczynki wróciły w poniedziałek z półkolonii, trochę oddechu i zakupy. Jutro rok szkolny, będziemy przygotowani. Dziś umówiliśmy się, że pójdziemy i kupujemy – powiedział Napieralski na ustawionym z dziennikarzami spotkaniu w księgarni "Matras". A czemu tam, a nie na tańszym kiermaszu szkolnym? - Wybraliśmy sklep, gdzie można kupić podręczniki, farbki, różne inne pomoce szkolne i przedszkolne. To sklep, który ma bardzo dobra tradycję, jest bardzo dobrym sklepem i wybraliśmy ten sklep.
Jeden z dziennikarzy zauważył, że dziewczynki są zdenerwowane i wystraszone. Pytał, czy to dobry pomysł, by je angażować w kampanię.
Wiecie co... Chwila moment i dziewczyny zaraz będą... Już nieraz rozmawiały z dziennikarzami, również z panem redaktorem, dajcie im chwilkę. Tyle kamer jeszcze tu w życiu nie było, to prawda, i tyle przy dziewczynach. Ale bywaliśmy w TVN i w innych telewizjach. I one wiedzą, że tata czasem jest oblegany kamerami. Ale jak się przyzwyczają i zobaczą, że to nie jest groźne, że nikt nie będzie krzyczał na Olę i na Alę, to bardzo lubią później rozmawiać.
Na medialną zagrywkę Napieralskiego spuścimy zasłonę milczenia. Warto się natomiast zastanowić, czy politycy dostają od firm apanaże za polityczny product placement? Kaczyński reklamował "Biedronkę", Pawlak bryluje z iPadem, a Napieralski wspiera księgarnie "Matras".